|
Wspinaczka. Herbert, ja , reszta.
Union Chocolate. |
przede wszystkim dochować przymierza starannie wyznaczonej ścieżki z dziedziny rachunkowości
gdy w nierównej walce dziesiątkuję litanię stawia nogę wyżej
idzie przodem miażdży kamienie nieludzko kradnąc twarze zna treści epilogów
dzielą nas staczające się zdeptane okruchy skalne
jego krok nie godzi się z losem nie jest spętany linią mówi że już nie będzie siwiej niż jest że warto patrzeć w dół
z podziwem słuchałem jak głos wypełnia szczeliny przebija mglisty krajobraz
myślę że góry są dla niego cnotliwe sny lotność greckich teatrów
Kolejna Twoja opowieść o górach. Czyżby pasja? Ja również je uwielbiam. Te godziny z przyrodą, ta walka z własnym strachem na eksponowanych fragmentach tras, to dążenie do zdobycia wyznaczonego przed wyruszeniem celu. Choć u Ciebie brakuje mi takiej liryki, jaką znajduję np. w tekście Pawła Kasperczyka "Kiedy góral umiera..." to jednak zdaje sobie sprawę, że masz zupełnie inny charakterystyczny dla siebie styl pisania. Choć nie zawsze on mi pasuje, to w tym przypadku kupuję całość. Jest ekspresja, jest obraz i najważniejsze dla mnie jest treść, którą dosyć szybko udało mi się zrozumieć ( a przy niektórych Twoich wierszach zdarza mi się dłużej gimnastykować umysł z i nie zawsze to mi się udaje). Jestem na TAK. Powiedz mi tylko co tu się kryje:
Tomku, musiałbym się pogwałcić, a nie chcę tego robić. Ten fragment mówi dokładnie to, co Ty z niego zrozumiesz...samodzielnie.
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plfisis2.htw.pl
|
|