|
Z listów do Marka. Materia metafizyczna.
Union Chocolate. |
Napisałem książkę, Przyjacielu. Wszystkie nasze plany stanęły arkadami liter – czarne na białym. Teraz mam wyrzuty sumienia. Nie chciałem przecież, aby miasto spłonęło, nie życzyłem Wam, Matki, opłakiwania synów. Zło
jest głęboko we mnie – czas to uczciwie przyznać. Ale Ty wiesz, Marku, że nie jestem taki, że to wszystko wina tych, którzy mi kazali. Być może moi zmarli nie odczuwają żalu. Kilka ruchów ołówkiem i po wszystkim – ostatecznie to nic wielkiego.
Powtarzałem to sobie latami i udało się. Teraz mogę mówić Ci o umieraniu. Tej opowieści się nie snuje, ona rzuca się do gardła i zaciska białą krtań. Śmierć, Marku, to zapomniany krzyk.
Powtarzałem to sobie latami i udało się. Teraz mogę mówić Ci o umieraniu. Tej opowieści się nie snuje, ona rzuca się do gardła i zaciska białą krtań. Śmierć, Marku, to zapomniany krzyk.
za dużo sięw tej strofie jakoś tak... Wiersz, no okej. Dobry, ale inne podobały i trafiały do mnie bardziej :)
Nie obraź się, ale zostaje jak było, Olu. Zawsze mnie to intrygowało, to napiętnowanie "się". Zaimki zwrotne są przecież tak naładowane semantycznie, że to powinien być oddzielny środek stylistyczny;p Tak się składa, że to jedno z moich ulubionych słów, które uwielbiam umieszczać w przeróżnych konfiguracjach. Nie mam zamiaru odpierać zarzutów, bo nie o to chodzi, to przecież Twoje, autonomiczne zdanie:) Mogę tylko powiedzieć, z czystym sumieniem, że każdy element jest tu przemyślany. Staram się wrzucać utwory skończone, które już zaakceptowałem i z którymi jestem oswojony. I ten nie jest inny. Mimo wszystko, dzięki:)
Wiersz jakby list Pertoniusza do Marka Winicjusza z "Quo Vadis" ;] skojarzyło mi się fajne
"Z listów do Marka. Materia metafizyczna" - wiersz z cyklu, o ponadczasowej treści, kolejne frazy zmuszające do zadumy. Niby wszystko jak należy, jednak są fragmenty, które mniej mi się widzą:
Ale Ty wiesz, Marku, że nie jestem taki, że to wszystko wina tych, którzy mi kazali.
Tej opowieści się nie snuje, ona rzuca się do gardła i zaciska białą krtań. Powtarzam trochę za Olą, ale to "się" nie dodaje blasku wierszowi.
Wiem, wiem... przemyślane
I na koniec
Śmierć, Marku, to zapomniany krzyk.
Bardzo dobre
Myślę, że to powtarzające się "się" i "że" wyostrza ważne miejsca tego tekstu. Dla mnie tłumaczy się to samo przez się. I stwierdzam że jestem na tak, że jestem za mirażem.
Brzmi antycznie, koturnowo i tak właśnie mi się podoba. Śmierć oglądana z wysoka, a jednak z bliska. Tylko jedno miejsce mi przeszkadza
"nie życzyłem Wam, Matki"
Chyba lepiej byłoby po prostu "nie życzyłem matkom". W obecnej wersji o jedno wtrącenie za duzżo (Przyjacielu, Marku - wystarczy). Pozdrawiam
Eloise: Jak powiedziałem. Zostaje:)
Asiu: Dzięki
Osasuno: Zostaje jak było. Zarówno nacechowany ekspresyjnie zwrot, jak i wtrącenia, które wtrąceniami pozostają jednak tylko na płaszczyźnie technicznej:)
Dziękuję wszystkim:)
Wam i Matki dużą literą? Nie rozumiem dlaczego i upieram się przy swoim - to wtrącenie przeszkadza.
Osasuno:) Spójrz na tytuł, a wielkie litery przestaną być tajemnicą. Warto rozważyć też kwestię adresata :) Spójrz na cykl, część tekstów jest na forum:)
Masz rację. Powinnam przeczytać całość. I tak zrobię - w czasie weekendu. W dodatku z przyjemnością, bo czuję, że to ciekawy cykl. Pozdrawiam.
Pozwolę sobie być odmiennego zdania, niż wspaniali przedmówcy. Mimo koturnowości, która jest moim skromnym zdaniem największym ciężarem tego wiersza, żadne "się" i "że" powtórzone w strofach absolutnie nie wpływają na płynność przekazu, w ogóle nie wyczuwam podczas głośnego czytania potykania się o nie. Rzeczywiście, są to zamierzone powtórzenia, mają uzasadnienie bo podkreślają (w przypadku "że" chodzi o podkreślenie emocjonalności, o język zbliżony nawet do mowy potocznej). Wspomniana koturnowość zostać musi - rzeczywiście, cały cykl utrzymany jest w tym tonie, uzasadnieniem zastosowania jest poważny temat rozliczeń podmiotu ze sobą samym w kontekście przeżyć historycznych. Czytając Twój tekst myślę o Edelmanie, ale także o dziwo - o Moczarskim i o kacie żydowskiego getta - Stroopie, gdzieś zza liter wyglądają cienie Szpilmana, Szyndlera, Sendlerowej...
To solidny tekst, choć nadal budzi mój sprzeciw maniera językowa rodem z utworów Herbertowskich.
Przeczytałam więcej wierszy z tej serii. Jest bardzo dobra. Jednak nie widzę uzasadnienia dla 'Wam, Matki' te słowa duszą tekst. Piszesz do Marka i niespodziewanie rzucasz jedno zdanie bezpośrednio matkom. Całe to zdanie jest zbyt skomplikowane. Pozdrawiam
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plfisis2.htw.pl
|
|