ďťż

Przyszło mi mieszkać za miastem, u farmera. The Nursing Home był usytuowany nieopodal. Jak to dobrze, bo mogłam do woli zachłystywać się przepięknym górzystym krajobrazem.
Okolica Loch Lee w centrum Cairngorm Mountains - północna Szkocja jest tak urocza i kolorowa jak ilustracje z bajki o zaczarowanym świecie. Rozległa dolina, otoczona koroną niewysokich gór 500-1000m n.p.m., pocięta asfaltowymi wstążeczkami dróg, na których, żeby się samochodem minąć, trzeba zjeżdżać na pobocze, porośnięta miniaturowymi krzewami i drzewami, a zieleń tak soczysta, że aż do granatu.
Przysadziste góry mienią się w słońcu łuną płonących wrzosów, a pośrodku tafla turkusowego jeziora - Loch Lee. Zadrzewienie sięga ledwie ich podstawy, podmokłe zbocza są łagodne, trawiaste, a jedynie same szczyty wyższych wzniesień gołe. Zdobyłam Bennachie, co prawda trochę on bardziej na północy, ale warunki podobne - od traperów jeszcze lepsze kalosze.
Wieczny wiatr powoduje, że niska roślinność płynie aksamitną falą, kłaniając się wszem i wokół. Drzewa i krzewy dziwnie karłowate, w ciemnych partiach lasu sękate, poplątane, silnie oddziałujące na wyobraźnię, czynią klimat bardzo tajemniczym. To motyw chętnie wykorzystywany w mrocznych angielskich horrorach. Albo bajkach o babci-Jadzi. Za to kwiaty żywe i pysznie dorodne. Wystarczy kilka koniczynek, by bukiet stawał się okazały jak duża kiść bzu. Przeważają fiolety i żółcienie - to z powodu kwasowości podgórskiej gleby.
Księżyc opuszcza się nisko, chmury włóczą prawie po ziemi, wiatr nimi pomiata, coraz to zmieniając pogodę; lato chłodne, z krótkimi nocami, zimy ciemne, długie, przeważnie bezśnieżne i ciepłe.

Zaskoczone śniegiem burzą się liście-
coś takiego, no widzieliście???
Jak świat światem, nie było tu śniegu ni zimą ni latem
ni żadnej pory roku zresztą nie było, co to zatem?

Zagrody na prowincji okolone są niskimi kamiennymi murkami, żeby dobrze prezentował się wypielęgnowany trawnik, za to wszystkie łąki i pola ogrodzone wysokim drucianym płotem lub nieśmiertelnymi szlakami z wielkich kamieni, pochodzącymi prawdopodobnie z własnej ziemi, w spadku po poprzednich pokoleniach. Na łąkach bydło pasie się dziko i tak też zachowuje. Na widok człowieka galopuje i dudni, a byki tak straszne, że można struchleć, bo bardzo kudłate i rogate - angus cows. Zupełnie inne niż nasze przyzwoite czarno-białe krówki. Nazwę wzięły właśnie od Angus .
Oprócz bydła owce, jak okiem sięgnąć - pasą się na halach i z daleka wyglądają jak stokrotki. Czarne też są, jak to w życiu. I jeszcze te dzikie króliki; wszędzie ich pełno, na polach, drogach, podwórkach. Wesołe, ładne stworzonka; Szkoci ich nie lubią i nie łowią. I dobrze, niech sobie fikają. Drobiu nie widziałam nigdzie, podobnie luzem psa czy kota; niektóre dzielnice w miastach w ogóle wprowadziły zakaz posiadania wszelkich zwierząt domowych. Nie ma też w zagrodach drzew owocowych. Nie, bo liście i spadające owoce zaśmiecałyby trawnik. Porządek od fasady wzorowy, natomiast od tyłu graciarnia, bałagan i brud. Nawet słyszałam powiedzonko, jak ktoś ma bałagan w szafie, albo nieporządek na biurku, albo coś tam niby samo spadnie mówi się: Szkot.
Mieszkańcy, a zarazem pracownicy farmy są przemili, życzliwi i zawsze uśmiechnięci.
Nie byłam u nikogo z nich w gościnie, bo się nie zapraszają. Dom to ich twierdza. Nawet nie wypada zerkać w okna bez firanek, bo zaglądanie jest nietaktem; niech się wstydzi ten, co widzi.
Te wiejskie domki przypominają małe zameczki; skrzą się w słońcu, bo całe z płyt granitowych, a płaski komin u frontu wieńczą okrągłe przewody wentylacyjne z małymi daszkami, przypominające wieżyczki. Najbardziej jednak zdumiała mnie kanalizacja i utylizacja. Rury wyprowadzili na zewnątrz i ziemia musi wchłonąć wszystko co spłynie, tylko filtr co jakiś czas czyszczą, a śmieci raz w tygodniu palą w beczce podobnej do takiej, jakiej u nas używa się do wędzenia. Cały dzień dymi, aż się wypali. Odpady plastikowe prasują i oddają do odzysku. Oszczędni jak Szkoci. Na podwórku hasają dzieciaki – czerwone, piegowate, głośne i bardzo szczęśliwe. Półnagie - przystosowane do wietrznego klimatu od urodzenia. Mnie robiło się zimno od samego patrzenia. Wychowywane bezstresowo. Później pójdą do szkoły, w której nie ma żadnych ram merytorycznych i żadnego przymusu, a później…kto to wie co będzie później.
A najśmieszniejsze te krany w przeciwnych rogach umywalki, jeden od ciepłej, drugi od zimnej wody. Ich dziwiło, że ja się dziwię…

Gdy mi w Szkocji wybór dano,
wrzątek albo zimną z kranu-
ot, dylemat kurka mać,
to...bez mycia poszłam spać.

Do pracy miałam blisko i za mieszkanie płaciłam niedrogo. Początkowo byłam zadowolona, bo warunki lepsze niż w Polsce, zarówno pracy i płacy, ludzie podobni. Potem okazało się jacy są zimni i zamknięci - jak ich domy. Szanują swoją prywatność i nie wchodzą za bardzo w czyjeś potrzeby: każdy sobie rzepkę skrobie i zero empatii.
Zatrudniono mnie na czas określony w zastępstwie koleżanki Polki, która musiała wyjechać. To ona mnie tu ściągnęła i zaprotegowała. Niestety nie na pełen etat i pieniędzy z tego wielkich nie będzie.
Rezydenci płacą tygodniowo około sześciuset funtów; niebotyczna kwota w porównaniu z tym, co zarabiają pracownicy, ale za te pieniądze czegoś tam wymagają. Mają pojedyncze pokoje wyposażone w swoje komody, obrazy, bibeloty, w każdym łazienka. Mogą zapraszać gości, korzystać z usług opiekunów-carer/nurse, fryzjerki-hairdresser, specjalistki od pielęgnacji stóp-chiropodist i jeszcze wyżej stojącej w hierarchii-podiatrist.To się nam jeszcze nie śniło. Jeden raz w miesiącu rezydenci mają tak zwaną godzinę świętą, spotykają się, śpiewają, ale klimat tam bardziej rozrywkowy niż święty. Bywa, że pada niecierpliwe: fuck it lub shit.
Posiłki skromne, tak jak u nas, co skapnie z nieba, ale herbatka i ciasteczka między wszystkimi posiłkami zawsze. Nie zawsze. Ostatnio 2 funty na dzień, na rezydenta.
Zupełnie inaczej wyglądała toaleta poranna czy wieczorna, bo kąpiel tak jak u nas, co najmniej jeden raz w tygodniu. W Polsce po każdym dyżurze czułam na dłoniach, mimo kremów i natrętnego mycia zapach mydlin z rozrzedzonym stolcem, bo pupy myło się gąbkami moczonymi w wodzie. Ohydnymi gąbkami, które potem schły na parapecie, aby je używać ponownie, aż do całkowitego zużycia. Nie było takiej techniki, aby uchronić się przed nabraniem tej zawiesiny do rękawiczek. A potem przykre uczucie, gdy panie z administracji mijały nas przezornie z daleka, żeby przypadkiem nie podać ręki lub się nie otrzeć.
Tutaj w przypadku zabrudzenia, czy w ogóle toalety, używa się tylko wipes, czyli higienicznych chusteczek. To zupełnie inna robota. Podobnie podnośniki- hoist. U nas nie było, a tu podjeżdża się takim, z siatką pod tułów, podsuwa i jedzie… Podobnie pasy do podnoszenia. Wszystko na baterie. Powiedziała mi na początku szefowa-nurse in charge, że jak się przedźwignę, to będzie wyłącznie moja wina, bo pokazano mi jak używać sprzętu. Korzystałam i to chętnie, ja już się w życiu naharowałam.
Ostrzeżono mnie też o zakazie unieruchamiania rezydentów, choćby byli nie wiem jak pobudzeni. Jedynie barierka na łóżko i mata na podłodze; mata z czujnikiem, który uruchamia alarm, jak już ktoś spadnie. Takie to wynalazki. Zwrócono uwagę na rasową dyskryminację, na tle której Szkoci są bardzo czujni, bo co by świat powiedział, no i na to, żeby zapoznać się z listą osób do resuscytacji. Carerzy przeważnie nie znają tej listy - jak coś z rezydentem nie tak, wołają pielęgniarkę. Każdy z mieszkańców sam, bądź jego prawny opiekun, podejmował decyzję na piśmie, czy w razie gwałtownego załamania życia chce być ratowany. DNR. Dla mnie nie do pojęcia. Byłam świadkiem takiego zdarzenia, kiedy Mabel nagle upadła tracąc przytomność. Pielęgniarka Nelly zawołała: do not resuscitate! i położono panią na łóżku. Na szczęście krążenie samo powróciło, prawdopodobnie manipulacje przy podnoszeniu odegrały jakąś rolę, ale wyobrażam sobie, jakby to było w przeciwnym wypadku. Dla mnie straszne. Położyć i poczekać. Straszne!
Pobyt w Szkocji uzmysłowił mi, że swój zawód wolę wykonywać w Polsce. Naszym staruszkom możemy ofiarować zamiast luksusu i wygód – serce. A to dużo więcej.


Zerknij i zdecyduj - zdaje się, że masz powtórzenie:
"Mogą zapraszać gości, korzystać z usług opiekunów-carer/nurse, fryzjerki-hairdresser, specjalistki od pielęgnacji stóp-chiropodist i jeszcze wyżej stojącej w hierarchii, specjalistki od stóp-chiropodist."

i wcześniej też powtórzenie:
"Za to kwiaty żywe i pysznie dorodne. Wystarczy kilka koniczynek, by bukiet stawał się okazały jak dorodna kiść bzu." (dorodne-dorodna)
Bystre Oko...
zrobiony-poprawiony...
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl


  •  

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

       
     
      Karczowiska ( frament 12)
    Union Chocolate.