|
Karczowiska ( fragment 13)
Union Chocolate. |
Crabbit Old Woman What do you see nurses, what do you see, what are you thinking when you look at me? A crabbit old woman, not very wise, uncertain of habit, with far-away eyes, Who dribbles her food and makes not reply, when you say in a loud voice, `I do wish you`d try` Who seems not to notice the things that you do, and forever is losing a stocking or shoe Who, unresisting or not, let`s you do as you will, with bathing and feeding the long day to fill. Is that what you`re thinking, is that what you see? Then open your eyes, you`re not looking at me.
I`ll tell you who I am as I sit here so still, as I move at your bidding, as I eat at your will. I`m a small child of ten with a father and mother, brothers and sisters who love one another. A young girl at sixteen with wings on her feet, dreaming that soon now a lover she`ll meet. A bride soon at twenty-my heart gives a leap, remembering the vows that I promised to keep. At twenty-five now I have young on my own, who need me to build a secure happy home. A woman of thirty my young grow fast, bound to each other with ties that should last. At forty my young now soon will be gone, but my man stays beside me to see I don`t mourn. At fifty once more babies play round my knee, again we know children, my loved one and me.
Dark days are upon me, my husband is dead. I look at the future, I shudder with dread. For my young are all busy rearing young of their own, and I think of the years and the love I have known. I`m an old woman now and nature is cruel, tis her jest to make an old age look like a fool. The body it crumbles, grace and vigour depart and now there`s a stone where once I had a heart. But inside this old carcass a young girl still dwells, and now and again my battered heart swells.
I remember the joys, I remember the pain, and I`m loving and living life over again. I think of the years all too few-gone so fast, and accept the stark fact that nothing can last.
So open your eyes, nurses, open and see, not a crabbit old woman, look closer- see me.
Ten wiersz został znaleziony w rzeczach irlandzkiej staruszki, która zmarła w szpitalu geriatrycznym około 1960 roku. Będąc pod silnym jego wrażeniem Batha Rainey, młoda pielęgniarka, pracownica zakładu, wysłała kopię do redakcji Beacon House News, w Irlandii Północnej, magazynu Stowarzyszenia na Rzecz Zdrowia Psychicznego, który go wydrukował, chcąc zwrócić uwagę społeczeństwa, na potrzebę godnego życia osób w podeszłym wieku. Jest również zawarty w Edexcel IGCSE- angielskiej antologii poezji. Większość źródeł umiejscawia jednak ten dom opieki w Dundee i tego się trzeba raczej trzymać, chociażby ze względu na tytuł. Słowo crabbit pochodzi z języka szkockiego, typowego dla północno- wschodniego wybrzeża, szczególnie Aberdeen. Gdzie indziej w Szkocji tym językiem nie mowią. Staruszka Kate, porozumiewała się z personelem, pisząc. W moim wolnym tłumaczeniu słowa nie do końca oddają klimat oryginału, ale może przybliżą i skłonią do zadumy: chodzi o to, by każdego, nawet w domu opieki, traktować jak człowieka - nie instrumentalnie, jak przedmiot, który je, śpi, brudzi, sika i robi pod siebie.
Zgorzkniała staruszka
Co widzicie siostry, co widzicie kiedy patrzycie na mnie? Zgorzkniałą staruszkę, nie za mądrą, z dziwnymi nawykami, zamglonymi oczami, Której spada jedzenie i która nie odpowiada, kiedy krzyczysz: no jedz żesz! Która wydaje się, nie widzi rzeczy które robisz wokół niej. I ciągle gubi pończochę lub but, Która nie opiera się i pozwala ci robić jak uważasz, karmienie, kąpanie, długi dzień, długa lista... Czy to właśnie myślisz? Czy to właśnie widzisz? Wiec szerzej otwórz oczy, bo nie widzisz mnie.
Powiem kim jestem, gdy tak siedzę nieruchomo, kiedy robię co każesz, kiedy jem kiedy chcesz: Jestem dziesięcioletnią dziewczynką z tatą i mamą siostrą i bratem którzy się nawzajem kochają, Młodą panienką, szesnastolatką ze światem u stóp, wierzącą, że niedługo spotkam ukochanego mężczyznę swych snów, Młodą panną , dwudziestoletnią, serce mi pęka, pamiętam przysięgi, które obiecaliśmy dotrzymać. Dwadzieścia pięć, mam swoje dzieciątko, któremu muszę zbudować szczęśliwy, bezpieczny dom, Kobietą trzydziestoletnią, dzieci rosną szybko, szczęśliwie złączone więzami, które powinny pomóc im przetrwać. Czterdziestką, młode niedługo uciekną z domu, ale mój mężczyzna jest przy mnie i łatwiej opłakiwać razem. Gdy mam pięćdziesiąt, znów maluchy bawiące się przy kolanie, i znów mam przy sobie kochane dzieci i ukochanego, wszystkich razem. Teraz nadeszły ciemne chmury, mój mąż już mnie opuścił. Patrzę w przyszłość, trzęsę się z przerażenia, Bo moje dzieci są zajęte wychowywaniem swoich, i minęły już lata miłości którą miałam.
Jestem teraz staruszką, natura jest okrutna, a to jej żart, żeby stary człowiek wyglądał jak głupiec. Ciało się rozpada, wdzięk i energia odchodzą i tam gdzie wcześniej miałam serce teraz jest rozdeptany kapeć. Ale wewnątrz tej rozpadliny żyje młoda dziewczyna, której serce od czasu do czasu odżywa. Pamiętam radość, pamiętam ból, kocham i przeżywam życie od nowa. I myślę o tych latach, zbyt niewielu i tak szybko minionych, i akceptuje ten surowy fakt, że nic nie może przecież wiecznie trwać. Więc otwórzcie oczy siostrzyczki, otwórzcie i zobaczcie nie zgorzkniałą starą kobietę, zobaczcie mnie.
Znalazłam i przetłumaczyłam odpowiedź na ten wiersz:
Co widzimy, pytasz, co widzimy? Tak, widzimy ciebie i patrząc na ciebie myślimy o tobie! Jak i o innych. Możemy wydawać się nieczułe, przez ten wieczny pośpiech i zamieszanie, ale was tak wielu, a nas za mało, za mało. Chcemy dużo więcej czasu, aby usiąść i porozmawiać spokojnie, pomóc w kąpieli, patrzeć na ciebie, pójść z tobą na spacer. Posłuchać o twoim życiu i planach - o mężu, córce, synu i wnukach. Czas i pośpiech jest przeciwko nam. Tyle jest do zrobienia, mnóstwo podopiecznych, a nas mało. Martwi nas, kiedy widzimy Cię smutną i samotną; nie masz przyjaciół, nikogo bliskiego obok siebie. Łączymy się z tobą w bólu, rozumiemy twój strach, bo wiesz już, że twój koniec nadchodzi. Pielęgniarki mają serce i dobrze słyszą co mówisz: o najdroższym Granie, co powiedział uroczy wnuczek, jaka byłaś śliczna w młodości. Rozumiemy cię, współczujemy i wspieramy na ile to możliwe, bo wiemy, jak ci życie ucieka i jak trudno je zrozumieć i mu to wybaczyć. Kochamy cię i jest nam bardzo przykro, że z twojej strony tak to wygląda. Zostawisz po odejściu w naszych sercach wielki ból i poczucie winy, że mogliśmy dać ci tylko tyle. Kiedy ty odpoczywasz, my jesteśmy dalej zaganiane, zatroskane, bo inni, jak ty, liczą na naszą obecność. Musimy być wszędzie. Więc proszę zrozum, że się spieszymy i denerwujemy. Tak wielu was i tak mało nas.
Tak wielu was i tak mało nas przyjdzie czas...dla jednych prędzej, inni niech cieszą się życiem bo każde z nas dołaczy do "Was"
Hm. Nie tłumaczę, więc trudno mi się wypowiadać. Niemniej dałoby się upiększyć tłumaczenia, mając przed oczyma tę angielskojęzyczną wersję, ale nie w tym rzecz. To ciekawy tekst. Nie czytałem wcześniejszych części. Kiedyś to nadrobię. Za oryginalność na "tak".
Sądzę, że tylko zachowanie ciągłości w czytaniu kolejnych odcinków "Karczowiska" może sprawić, że każdy fragment układa się w starannie przemyślaną całość. Pozornie nie ma łączności, jeśli szuka się schematu "jeden bohater i jego historia". W "Karczowiskach" każdy ma swoją historię: główna bohaterka, ale bardzo ważne są także historie opowiadane przez jej podopiecznych - chore dzieci z domu opieki, koleżanki z pracy, męża. Bardzo istotne są też refleksje o wzajemnym traktowaniu się ludzi zdrowych i wymagających opieki w różnych miejscach (Europy), w których przebywa bohaterka, problem opacznie pojmowanego miłosierdzia. To już drugi odcinek, w którym narracja prowadzona jest z innej perspektywy i dzięki temu czuje się, że te życiowe sprawy - choroby, starości, utraty pracy, niedobrych relacji między zdrowymi, bogactwa przeżyć dotkniętych chorobą - opowiedziane są bardzo obiektywnie. Literówki poprawione i dołączam odcinek do pozostałych.
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plfisis2.htw.pl
|
|