ďťż

Odkąd leżę na tej sali, żyję trochę jakby więcej. Swoje wiem. Już miałam pierwszy okres i salowe Iza i Monika mówiły- No, to się następna Anielka zwinie.
Rzadko kto przeżywa ten czas; albo potem wywożą do zakładu dla dorosłych, a tego bym najbardziej nie chciała, albo się umiera. Szczególnie teraz jest mi dobrze, gdy mam łóżko na środkowej sali, skąd widać kuchenkę i wszystkie przechodzące osoby. Jestem tu, bo wymagam korzystania ze ssaka. No i oczywiście dlatego, że są te nowe panie: Małgosia, Ewa, Karolina i Agata. To są pielęgniarki. Siostra Augustyna i ciocia Mirka były tu zawsze.
Jak nastały te nowe, przeniosły mnie z ostatniej sali i zaczęły okropnie męczyć: ciągle klepać, przewracać i odsysać, ale odkąd zauważyłam, że po tym już mi nie jest tak ciasno w piersiach, to niech tam. Nawet więcej chce mi się śpiewać. Śpiewać? Głupio gadam, śpiewać. Ja po prostu przeciągle wyję, ale skoro Małgosia mówi - Śpiewaj córciu, pośpiewaj nam jeszcze troszkę - to się od razu robi miło i pośpiewuję raz po raz. A jak już odessie mi ślinę, której mam zawsze pełną buzię i zmieni mokrą ligninę spod policzka, to nawet ładnie śpiewam. Małgosia się na tym zna. Najgorzej mi leżeć w innej pozycji, bo głowę i bok mam tak przypłaszczony do łóżka, że mi okropnie źle, ale wtedy pokrzyczę trochę i znów przyleci. Specjalnie mówię przyleci, bo chodzi tylko siostra Augustyna, a wszystkie inne biegają. Ciągle coś je goni.
Małgosia zawsze mi coś opowiada: a to, że wredne te babsztyle, albo że to wszystko woła o pomstę do nieba, cokolwiek by znaczyło. A Jaś jak się cieszy. Ten to potrafi rechotać. Gdy tylko Małgosia strzykawką wyciąga z dna kubka resztę papki, by podać sondą do żołądka i zabulgocze, to Jasiek dosłownie ryczy ze śmiechu, tak mu się podoba. Małgosi też, bo mówi wtedy - Uwielbiam cię, Jasiu, synku mój. Jeszcze, jeszcze trochę się pośmiej i specjalnie mu robi te bulgotki. Opowiada mu też czasem o jakichś Pokemonach albo o chłopakach, którzy grają w piłkę na dworze. A on się tylko szczerzy.
Raz, gdy się przelał, opowiedziała nam zabawną historię o chłopaku, który przyniósł w przychodni do badania mocz w słoiczku, a słoiczek wcisnął do kieszeni. Zakrętka przy wyjmowaniu się odkręciła i cały mocz wylał sobie na spodnie, wyglądał, jakby się zsiusiał ze strachu. Dziwne. Dotąd nikt z nami tak nie rozmawiał.
Rano salowe wpadały, przebierały nas i łóżka, myły pieluszką i gąbką, kremowały buzię i uczesały włosy. Najwyżej słyszałam, że ten lub ów się zesrał lub zrzygał. Tak mówią, wiem, że to brzydko, ale tak mówią. Zawsze ścigały się ze sobą, która więcej przewinie. Pampers trzeba założyć z pieluszką w środku, na to dużą folię, aby nic się nie przedostało, a na to pieluchy, aby ładniej wyglądało, jak kto zajrzy.
Przebierają nas codziennie, rano w dzienne, a na noc w nocne ubranka i leżymy tak do następnego przebierania. Chyba, że ktoś się zesra, to mu tą środkowa pieluchę wyciągną.
Zwykle się nie zdarza, bo dzieci wypróżniają głęboko ręcznie, rękawiczką i parafiną, po czopku jeden raz w tygodniu, przed kąpielą w łazience na materacyku. Często robi to Augustyna; wołają ją, bo ma wprawę. I chyba to lubi. Jedną ręką naciska silnie na podbrzusze a drugą wygarnia. Po latach organizm tak się przystosowuje, że można szuflować.
Małgosia próbowała swoich metod, abym załatwiała się sama, bo to czasami się jeszcze zdarzało, to Augustyna na nią krzyczała, że wprowadza bałagan i nowe zwyczaje. Szkoda, bo taki przyjemny był ten masaż brzuszka i nawet mi się zaczęło chcieć. Wtedy płakała, bo ona się wszystkim przejmuje. O, jak umarła Olka, na przykład, to też. Wielka rzecz, i ja umrę. Nikt się tym nie przejmuje. Nikt nie szuka winy. Powiedziała tylko:

Wybacz maleńki Zbawicielu
że my tu na Ziemi
kolebkę Tobie wyściełamy
grzechami swojemi...

Rozpoznaję po krokach, kto dzisiaj biega po oddziale. Zresztą drzwi mam zawsze otwarte. Dziś czuję się gorzej. Nie chce mi się śpiewać. Na darmo proszą - Anielka, no co ci? Śpiewaj! Prawdopodobnie jak śpiewam to mi się krtań z flegmy oczyszcza, ale naprawdę mi się nie chce. Jak mnie kiedyś karmiły sondą salowe lub Augustyna, to miałam czasami uczucie, że wylatuję w powietrze, tak mnie gniotło do góry. Bo tak szybko. Albo kasłałam i kasłałam, i gdy nie mogłam połknąć tej rurki to mi pac, pac po buzi - Połykaj szybko, no już - aż się udało. Jak się potem zrzygałam, to mi ulżyło, jakby całe powietrze ze mnie wystrzeliło. Przynajmniej zabierano mnie na wycieczkę do łazienki. Zawsze kąpią, jak się ktoś zafajda. Kiedyś zabierali mnie jeszcze do szkółki, ale odkąd się posunęłam, to już nie. Ostatnio miewałam często zapalenia oskrzeli i płuc, a teraz słyszałam, zrobiło mi się rozstrzenie czy rozedma, czy jakoś tak, ze ciągle pluję, nawet krwią. Pielęgniarka Karolina zauważyła — pewnie od trąbki w tym kościelnym chórze. - Tak, tak - pożałowały mnie panie. Tylko, że dziwnie się przy tym uśmiechały.
Te nowe karmią trochę inaczej. Kiedyś podeszła do Małgosi Mirka i szepnęła:
- Mówią, że za wolno karmisz - to Małgosia wtedy się wkurzyła
- Do cholery, znam zasady i nie będę dziecku rozrywać ścianek. Prawidłowo to powinnam podawać pokarm sondą w ciągu kilku minut. I tak robię to zbyt szybko.
Salowe rządzą wszystkimi, nawet siostra Augustyna lubi im się przypodobać. Odkąd ja jestem, to i one tu były. Nowe pielęgniarki muszą być we wszystkim posłuszne, bo nie wiedzą jeszcze, gdzie są nasze ubranka, szczególnie które czyje, albo gdzie pieluszki do pupy albo do buzi. Nie wiedzą i o wszystko muszą się pytać, więc są głupie. Czasami chowają im coś specjalnie i robią sobie ubaw. Później skarżą Augustynie, to ta rozeźlona wypytuje:
- Były wieszać pieluchy? Pomogły przy podłogach? – a one na to - A skąd! Takie panie? Ze swoją robotą nie mogą się wyrobić!
Raz Małgosia Adzi-Bombce zamiast podkładu podłożyła powłoczkę, zawołały siostrę i powiedziały:
- No proszę, i mądre te nasze pielęgniarki. A później będzie na nas i zechcą nas wygryźć.
Specjalnie to robią. Strasznie jest. Pielęgniarki wszystkie te cewnikowania, zastrzyki i opatrunki muszą robić szybko i ukradkiem, bo panie to drażni; nie było pielęgniarek to one to robiły, a raz przyszła jedna osoba w odwiedziny i też cewnikowała.
- A cóż to takiego - mówiły panie salowe.
To teraz już wiem. Lubię Małgosię. Jasiek znowu rechotał. I Kasia się uśmiechnęła, aż Małgosia powiedziała:
- O, Kasieńka, jaka ty śliczna jesteś jak się uśmiechasz. - A świat nie widział, aby ona się kiedyś uśmiechnęła. Jak Gawełek, ale to co innego. Z nim się ciężko porozumieć. Ciągle krzyczy. Był kiedyś zdrowym dzieckiem, ale stracił przytomność od gorączki, dostał drgawek i już jakiś czas nawet nie żył, Lekarze go odratowali. I tak tu jest. Małgosia do niego mówiła:
- Gawełku, co tak leżysz, a do szkoły marsz, leniuszku ty jeden. Lekcji pewnie nie odrobiłeś i udajesz, co? I gilgała go przy tym. Ja wiedziałam, że to miało być śmieszne, ale chyba nie było, a już dla niego to w ogóle, bo żyje bardzo płytko. Nawet ręką nie ruszy, ani nogą. Na stałe ma siusiaka wpuszczonego w plastikową butelkę i ani kropelki nie wylał. Dobrze, że chociaż czasem krzyczy, bo bym się martwiła, że już nie żyje.
Ale już dawno Małgosi nie było...Chciałam jej coś powiedzieć.
Ciasno! Nie...Pić, nie. Odkryć, nie. Nic...nie.
Umieram. Stoją nade mną z walizkami obcy, olbrzymi. Pogotowie ratunkowe. Mają nieludzkie głosy. To mężczyźni. Nie znam mężczyzn. Są w ruchach delikatni, ale boję się! Mówią do mnie, mówią, mówią… Nie, nie boli. Ciemno. Nie mogę w ogóle śpiewać. Małgosia, przyjdź! Małgosia jak przyjdzie, to oni sobie pójdą. Tak dawno nie była. Mało kto zauważył, że przestałam śpiewać. Małgosia...Opowiadała kiedyś, że uwielbia chodzić na koncerty symfoniczne. Jej córka śpiewała tam sopranem lirycznym. Sopran liryczny... to musi być piękne. Dlatego teraz jej nie ma. Już...

...Muzyka duszy wciąż jeszcze gra
topola powoli otwiera ramiona
ktoś czyha pośród leśnych traw
buzia od malin czerwona
studnia...

- Panie Boże, nie pozwól jej znowu płakać. W ogóle, jesteś tam?....


peanno, serce aż płacze, kiedy się to czyta. Miłosierdzie, to dziś kompletnie zapomniana postawa, więcej jest litości i to takiej surowej, nieludzkiej, jak ta wśród nowych sióstr.

Czyta się ten fragment źle bo masz mnóstwo literówek, głównie braki ogonków przy "ą" i "ę", ale także dwukrotnie brakuje zaimka zwrotnego "się". Jeśli serio myślisz o szykowaniu tego tekstu do druku, to powinnaś mocniej zadbać o korektę i usunięcie tych drobnych braków od ręki.
Bzięki Beatko, postaram się...mam sześć plusów w okularach, nie tak łatwo z tymi ogonkami, dlatego prosiłam o pomoc w edycji, ale się skupię:-)
Aha, trzeba było tak od razu
Popraw co możesz, a ja to potem raz jeszcze przeczytam i gdyby coś umknęło, poprawię.
Ok?


Aż łezka sie kręci przy czytaniu takich subtelności. Pomyśl o druku, a ja pierwsza polecę i kupię
ja też kupię...i poproszę o dedykację....dla Niepoetki...:)
Zrobiłam korektę literówek i teraz ze spokojem przenoszę do Mirażu. Niech dołączy do poprzednich części.
Beatko, miła Beatko...
...czytam...umierajac raz po raz...
chyle czola...
autorce 'karczowiska*
interesujące..sledzę peanno Pani prozę i poezje.. jestem pod wrażeniem..:)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl


  •  

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

       
     
      Karczowiska (fragment 3)
    Union Chocolate.