ďťż

Ciekawi mnie co Wami kieruje. Dlaczego tworzycie sztukę: piszecie, malujecie, fotografujecie itd. Kiedy najchętniej podejmujecie się tworzenia? Jakie emocje towarzyszą tym chwilom? Co skłoniło Was do stworzenia swojego pierwszego dzieła? Skąd czerpiecie konteksty i podmioty swoich dzieł? Co Was inspiruję? Piszcie...


jakieś 20 lat temu na pracach technicznych szkicowaliśmy dwa dowolne obiekty, które miał połączyć czterowiersz (do dzisiaj jestem zaskoczona tamtym zadaniem),
narysowałam wyspę i świecę (na świeczniku) i napisałam wierszyk, gdzieś to mm jeszcze ale nikomu nie pokazuję ;)

to siedzi gdzieś w środku, czasem przysypia na wiele lat (nie napisałam przez dobre 10 lat ani jednego wersu!).

kiedyś pisałam bzdurne wierszyki, o które niestety do dzisiaj można się potknąć w sieci, zostawiłam je jednak ku przestrodze - ze słowem należy obchodzić się ostrożnie ;)

teraz wydaje mi się, że jestem ostrożniejsza, obracam słowo kilka razy na różne sposoby zanim poejmę decyzję o użyciu bądź nie.

tematy? podobno mam koncept... jak się uczepię myśli, frazy, zagadniena - wtedy pracuję. i nic na siłę :)
bo pisanie to wbrew pozorom ciężka praca :)

trochę pstrykam, najbardziej lubię fotografować twarze, krajobrazy, jak trzeba rzucę sie na łąkę pełną krowich kup - byle tylko pstryknąć dziecku ciekawą fotkę :)
i sepia - uwielbiam sepię!

Dlaczego tworzycie sztukę
Nieraz mnie nachodzi taka chęć.

"Dlaczego?"
Jest to swojego rodzaju "wypróżnienie" się z myśli, które nie dają mi spokoju, marzeń, które się nie spełnią oraz wyobrażeń. Gdy jest tego wszystkiego za dużo, muszę to z siebie wyrzucić.
Czasem coś z tego wychodzi, czasem nie.


Ain, pięknie to ujęłaś w kilku słowach. Za mną jest podobnie.

Moje pisanie zaczęło się w wieku 13 lat, kiedy to na urodziny od ciotki dostałam mój pierwszy pamiętnik. Zaczęłam spisywać przeżycia dnia codziennego.
Rok później na lekcji języka polskiego nauczycielka zadała napisać wiersz o tematyce wiosennej. Już nawet nie pamiętam jak to leciało, ale chyba było coś o biedronce. Na początku rymowałam, ale jakoś mi to nie szło. Pisanie pamiętnika po jakimś czasie przestało mi wystarczać. Dowiedziałam się, że są tzw. wiersze białe. W technikum kilka z nich trafiło do naszej gazetki szkolnej. Nauczyciel z ochrony środowiska wymyślił na podwyższenie ocen zadanie na temat- Wolnym być! Więc napisałam kilka wierszy i namalowałam na brystolu dziewczynę na plaży, wpatrującą się w zachód słońca. A u jej boku białego łabędzia. To była moja wizję. Praca długo wisiała na ścianie szkolnego korytarza. Od zawsze lubiłam rysować, wyszywać i dziergać. Teraz nie mam na wszystko czasu. Musiałam wybrać to, co daje mi satysfakcję największą. Pisanie wierszy pozostało. Czasem jest to ogromna potrzeba. To najlepszy dla mnie sposób wyrażania siebie, swoich uczuć i przeżyć. Nie piszę codziennie, różnie to bywa. Sami wiecie, zależy od natchnienia. Lubię też fotografować. Natura mnie inspiruje, często mam wizję siebie w jakimś miejscu. Wszelkie moje ekspresje są po to, by pokazać innym jak postrzegam świat i by każdy wiedział kim jestem. "Wypróżniam" się tak jak ain, bo ileż można to wszystko w sobie trzymać, kiedy się tyle przeżywa.

P.S. W wieku 20 lat pamiętniki spłonęły w piecu.
Ja do dziś mam swoje pierwsze wiersze (miłosne i te zbuntowane) pisane w wieku 18 lat. Zeszyt chowam pieczołowicie w szufladzie i jest to dla mnie pamiątka z młodości.
Długo nie pisałam niczego, aż zawirowania życiowe sprawiły, że znów sięgnęłam po notesik i długopis. To były chwile takiego życiowego przełomu, kiedy ze smutnej i przygnębiającej ciemności zaczęłam wychodzić znów ku życiu, ludziom i nadziei.
Dziś piszę w różnym rytmie, czasem problem, zdarzenie, refleksje związane z sytuacją w której uczestniczę albo obserwuję zmuszają do próby złowienia słów w siatkę tkaną z emocji. I to jest rodzaj terapii - czuję się wtedy jakaś bogatsza, tak, jak bym z niewidzialnej materii zrobiła coś wartościowego. Oczywiście - nie wszystko co napiszę może być postrzegane jako piękne i wartościowe przez odbiorców, ale przecież nie jestem pisarką zawodowo, nadal to raczej potrzeba wewnętrzna, niż misja bycia odkrywcą zdumiewającym świeżością i nowatorskim podejściem do tematu.

Długo nie pisałam niczego, aż zawirowania życiowe sprawiły, że znów sięgnęłam po notesik i długopis. To były chwile takiego życiowego przełomu, kiedy ze smutnej i przygnębiającej ciemności zaczęłam wychodzić znów ku życiu, ludziom i nadziei. U mnie podobnie to wyglądało. Pisanie jest pewnego rodzaju terapią. Był okres, w którym bardzo mi tego brakowało, ale nie potrafiłam niczego z siebie wydobyć. W wierszach najbardziej lubię niedopowiedzenie, tajemniczość i magię. Może to przez to, iż jestem nieufna i skryta bardziej niż się to na pierwszy rzut oka wydaje. Lecz są chwile, które chciałabym przedstawić nad wyraz wyraźnie, by nie było niedomówień, a sens był czytelny i jasny. Wtedy wkrada się przegadanie. Szczególnie jeśli chodzi o emocje. Nie zawsze lubię je poskramiać. Najczęściej to muszą po prostu ze mnie ulecieć, bym poczuła ulgę. Dobrze jeśli są to uczucia pozytywne. Na tymi złymi jak np. złość uczę się panować dzięki karate. Kto mnie lepiej zna wie, że odkąd trenuję jestem mniej nerwowa i nie łatwo jest mnie sprowokować.
Fotografowanie jest jak tworzenie własnego świata. Lubię utrwalać swoją wizję siebie w danej chwili, w danym miejscu i czasie. Do tego potrzebuję fotografa. Nie zawsze jest chętny, czasem marudzi i pyta- po co ci to zdjęcie? Nie rozumie co w tym widzę. A mnie się chce pstrykać fotki płaczącym wierzbom, kwitnącym kwiatom i wszystkiemu co działa na moją wyobraźnię, psychikę i nastrój. Wciąż mam ochotę się uzewnętrzniać. Często chodzę zamyślona i mało mówię. Czasem popadam w dziwny stan wariacji. Wiecie co mam na myśli.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl


  •  

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

       
     
      Dlaczego tworzysz?
    Union Chocolate.