|
taka mała pok(ł)uta
Union Chocolate. |
Miał tak zwane podejście do sprawy. Zawsze z prawej podchodził, w czasie zazdrości, tej ludzkiej, takiej zwyczajnej. Zwyczajem było, że patrzył dziewczynkom na twarze, talerze, na twarze, talerze i na to co miały w sobie, na sobie i pod.
I pot.
W sobie mała nie miała zazdrości, zazdrościła w imieniu talerza, temu obok, że w kilka ziarenek ryżu bogatszy. Nie licząc wiedziała. Ziaren nie licząc, i na to, że on nie zauważy. Nauczyciel dnia powszedniego.
Zasady były proste. Grzechów niepopełnionych wyznanie czwartego dnia tygodnia. I czwarty stopień bólu w drodze pod konfesjonał. Ból rozkładał się zawsze, tuż pod rozłożonymi, na wpół, w stopniu jeszcze nie całkiem, ziarnami ryżu z talerza.
Rozgrzeszał każdego piątku, tak jakoś zawsze przed świtem. Przed świtem bogowie rozgrywali partyjkę, pili dużo i nie w boskich ich głowach była ziemia. Ta ziemia.
I ta mała.
I akt.
Miał tak zwane podejście do sprawy.
wow
ja nie wiem co to jest. Ale przeczytałam jednym tchem i proszę o więcej !!!
co mi czytasz jak ja edytuję ?!
pfffi, to się edytuje przed wysłaniem. o !
no wreszcie coś dziś ukuło... nie powiem - z grubej rury przywaliłaś... spod ironicznej kołderki przebija dość przykry temat...
Ola, , gdybyś Ty wiedziała jak bardzo też chciałabym więcej, ale ni chu chu, pisło się i koniec. i odmęt i nicość. surre, zawiedzionam:( tak ładnie jedziesz po tekstach, no kurczyno, przyłóż się i u mnie :P
TAK - wiersz emocjonalny, sięga głębszych warstw czucia-zazdrości-współczucia...dlatego ja wolę wolna być: "cała w trawie" .
A ten pył wulkaniczny to my. Osiedliśmy na Fatamorganie popiołem po spalonych zamyśleniach. Dużo nas nowych, ale czemu się dziwić! Tyle zdarzeń się w nas ostatnio żarzy; w jednych dopala w innych eksploduje niczym wulkan Islandia...
Treść szarpie najczulszymi strunami... Trudno się od niego uwolnić.
Zbyt rzuca się w oczy "zwyczajnej. Zwyczajem"...
Nie wydaje mi się, żeby ostatni wers był potrzebny.
Zmykam już, co by się zbytnio nie narazić.
Zbyt rzuca się w oczy "zwyczajnej. Zwyczajem"
o to chyba właśnie chodzi, że ma się rzucać. Tak mi się wydaje.
To jest wyrwane z rzeczywistości poetyckimi szczypcami. Ewuś, a co tu robi "tej ludzkiej, takiej zwyczajnej"? To drugie zbędne bo pierwsza strofa na grze znaczeń słów dość mocno oparta i powtórzeń zaimków już nie trza.
Miał tak zwane podejście do sprawy. Zawsze z prawej podchodził, w czasie zazdrości, tej ludzkiej, takiej zwyczajnej. Zwyczajem było, że patrzył dziewczynkom na twarze, talerze, na twarze, talerze i na to co miały w sobie, na sobie i pod.
I pot.
W sobie mała nie miała zazdrości, zazdrościła w imieniu talerza, temu obok, że w kilka ziarenek ryżu bogatszy. Nie licząc wiedziała. Ziaren nie licząc, i na to, że on nie zauważy. Nauczyciel dnia powszedniego.
Zasady były proste. Grzechów niepopełnionych wyznanie czwartego dnia tygodnia. I czwarty stopień bólu w drodze pod konfesjonał. Ból rozkładał się zawsze, tuż pod rozłożonymi, na wpół, w stopniu jeszcze nie całkiem, ziarnami ryżu z talerza.
Rozgrzeszał każdego piątku, tak jakoś zawsze przed świtem. Przed świtem bogowie rozgrywali partyjkę, pili dużo i nie w boskich ich głowach była ziemia. Ta ziemia.
I ta mała.
I akt.
Miał tak zwane podejście do sprawy.
Wiesz dobrze, że to mój ulubiony Twój!!
E no przestań Jacek a śliwki w ogrodzie sąsiada???
najpierw śliwki później ten! a w ogóle to ja jakiś nowy chce :P
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plfisis2.htw.pl
|
|