|
Simile
Union Chocolate. |
pod naszym płotem kona Barabasz
ten który dumnie przestępował progi teraz pieści przykuty do goleni różaniec z przerdzewiałym oswojonym Chrystusem
rozważa estetykę doznań już nie emigruje o religię dalej zrozumiał wstyd obnażanych ścieżek znaczonych judaszowymi srebrnikami
myśli zaszły purpurą
przez lata nauczył się posługiwać cierpieniem już wie że istnieje w czasie linearnym że trzeba rozsądnie ocenić przeciwnika
stoimy w oknach przy furtce zgruchotana drabina z kości dwie butelki po cierpkim czerwonym jak dwa krzyże dalej samotna figurka naga materia
pod naszym płotem kona Barabasz zakrwawionymi palcami wyjmuje z płotu zardzewiałe gwoździe układa jeden przy drugim
zwodnicze ciepło dłoni
zasłyszane sumienie
rozwiązany rzemień
i Barabasza
wali się płot
wiatr milczy
Nie jest łatwo przebrnąć przez ten tekst i wydobyć istotę przekazu. Szczególnie w zakończeniu - czytałam je trzy razy, nim pojęłam, że to nie tylko gwoździe układane są jeden przy drugim, ale że ciepło dłoni, sumienie, rozwiązany rzemień i sam Barabasz są ułożeni pod płotem, a i sam płot w końcu wali się na wszystko. Przytłaczający obraz i skojarzenie, że ten nędzarz pod płotem jakby na próżno próbował odwrócić to, co już się dokonało. Wyjmowanie gwoździ zakrwawionymi palcami ma jakiś rys szaleństwa. "Nauczył się posługiwać cierpieniem" i "że trzeba rozsądnie oceniać przeciwnika" - zamyśliłam się nad tymi obrazami. Najpierw pomyślałam o wyrachowaniu, potem o nauce, ale pojmowanej na opak, a potem o tym, że Barabasz ginie przywalony brakiem zrozumienia istoty zbawienia, do którego pośrednio się przyczynił. Nie podoba mi się rozstrzelony zapis (za bardzo), i może warto zastanowić się nad tym miejscem: "obnażanych ścieżek znaczonych..." - ta sama końcówka przymiotnikowa bije po oczach. No, chyba że chodzi o `podobieństwo` a propos tytułu.
stoimy w oknach przy furtce zgruchotana drabina z kości dwie butelki po cierpkim czerwonym jak dwa krzyże dalej samotna figurka naga materia Widzę podróż w czasie wstecz. Chyba właściwie odbieram zwłaszcza, że te słowa następują po odniesieniu do linearności czasu. Zmuszasz Jacku nas do myślenia. J też się gubię w końcówce.
Beata się w końcówce odnalazła:) W ogóle Beacie służą potyczki maturalne, bo jest na czasie z szyframi poetyckimi:) Wstrzeliłaś się, i to jak.
A widzisz Tomku, ja już tak piszę. Fascynują mnie kultura dialogiczność, intertekstualność...po prostu. Przyzwyczaisz się.
Niech Ci będzie. Powiedzmy, że się przyzwyczaję. Z Herbertem mam chyba mniej kłopotów, a też nieźle miesza . W tym wypadku na Tak. Jutro przymierzę się do Twoich Herbertów w poczekalni. Chyba muszę wcześniej się dzisiaj położyć, aby jutro być wyspany, kedy rano się do nich zabiorę . Stanowczo wiele czasu kosztują mnie te Twoje wiersze, ale mam nadzieję, że z pożytkiem dla mnie.
Ale Tomku, mi naprawdę nie zależy na "puszczaniu" tych tekstów. Wrzucam je, bo zwyczajnie chcę je Wam pokazać. W większości są to wiersze zamknięte. Zdaję sobie też sprawę z tego, jaką wartość one reprezentują- bywa z tym różnie. Ja nie walczę o czytelnika, tekst, kiedy jest dobry, broni się sam. A co do Herberta....Tomku, nie porównuj mnie nawet, jestem niegodny!
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plfisis2.htw.pl
|
|