ďťż

blade kromki nieba ze słońcem
ostrzy mróz jak żniwiarz kosę

zdążysz na świat
urodzić się i niczego nie zrozumieć

wykradasz łapczywie iskry i cienie
z dziecięcym uśmiechem fałszujesz rachunki

jeszcze dziś

wbrew prawu ciążenia
zabij śmiechem siejących panikę
bo próżnia to brak wódki i śmierć ziemska
a ogień można rozniecić biegnąc na łeb na szyję
po bilet do szczęścia na wysokich obcasach


Warto czasem oderwać się od codziennej rutyny i przenieść się w nierzeczywisty świat poezji
[choć mówi o życiu]. Wykradam łapczywie iskry i cienie - to właśnie ja, prosty ludek spragnio ny odrobiny koloru. Przemawia do mnie ten utwór.
Ludku, ludku! dziękuję za iskrę nadziei, że ten wierszyk znajdzie jakiegokolwiek recenzenta
ładnie pojechałaś, metafory bardzo przypadły mi do gustu, ostatnią zabieram... bo mi się najbardziej podoba, całość majstersztyk, serdeczności ślę:)


Dziękuję hewko

W pierwszym dystychu wyszła Ci zgrabna onomatopeja.

Przeszkadza mi niezmiernie ta konwencja bezokolicznikowa na początku. Sprawia wrażenie czegoś szarpanego. Zaburza spójność formy.

"śmiało zabij śmiechem siejących panikę " za dużo wszystkiego

"po bilet do szczęścia na wysokich obcasach" Wychodzi nam na to, że bilecik dostał nóżek...

Jak dla mnie po prostu poprawnie. Popraw, proszę, zakończenie.

Jacku, odpowiadam

- konwencja bezokolicznikowa? Raczej typowy w poezji zabieg odwołania się do obrazu natury z jednoczesnym przypomnieniem jej twardych praw. Takie zabiegi stosował już Jan z Czarnolasu tyle, że u mnie nie ma na początku renesansowego optymizmu. Zachowałam go na zakończenie

- "śmiało zabij śmiechem siejących panikę" - tu dopiero jest onomatopeicznie na całego , ale rozumiem, że nadmiar energii może być dla wiersza szkodliwy i wyeliminuję przysłówek "śmiało",

- a co do bileciku, to wróć raz jeszcze na spokojnie do ostatnich dwóch wersów, wszystko łączy się płynnie w logiczną całość i nic nie zmienię.
kromki chleba, kosa, mróz , ostrze, słońce - pomieszanie lata z zimą, przeciwstawność, która Ci się udała i zabawa słowem, która też wyszła świetnie.

potem zabijanie śmiechem paniki - dalej brniesz w przeciwstawność i nie wpadasz z tym w przesadę. świetnie.

tylko te wysokie obcasy banałem stukają..
No tak, Ewa, ale ani na bosaka, ani w trampkach, ani nawet w modnych ostatnio australijskich walonkach emu - to nie byłoby to samo
"zdążysz na świat
urodzić się i niczego nie zrozumieć
"
Zdążyłam i wielu rzeczy nadal nie rozumiem. Choć rzadko chodzę na wysokich obcasach uśmiecham się w chwilach stresu, a czasem nawet i wtedy, gdy spalam się ze wstydu.
Prawda, że to wieeelka sztuka? Nabrać wprawy - to jak nauczyć się skakać jak Małysz!
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl


  •  

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

       
     
      z ostatniej chwili
    Union Chocolate.