ďťż

Poezja Zbigniewa Herberta na tle literatury światowej jawi się jako zjawisko zdecydowanie wyjątkowe. Fenomen polskiego poety polegał na ogromnej sile przekazu jego utworów. Była ona na tyle znaczna, że paraliżowała nawet wysoko postawionych urzędników państwowych, na czele z przedstawicielami ideologii komunistycznej, bo to na tym okresie skupiają się najczęściej społeczno- polityczne dywagacje poety. Mówiąc, „paraliżowała”, mam na myśli ogromny lęk związany z ewentualnym wpływem słów Herberta, jego światopoglądu na aktualny ogląd sceny politycznej. Jego utwory poddawane były cenzurze, na którą autor nie miał najmniejszej ochoty przystawać. Skupiał się jednak nie tylko na zagadnieniach związanych z polityką, ale także na szeroko pojętej kulturze (jest autorem licznych ekfraz, reinterpretacji, w jego wierszach, dramatach, esejach odnajdujemy niezliczone ilości nawiązań do zagadnień kulturowych). Siłą herbertowskiej poezji jest fakt, że paradygmat kulturowy, którym się posługuje nie jest martwy, ale pełni rolę żywych i „pulsujących” nawiązań, od razu wysuwających pewne analogie do sytuacji jemu współczesnej. Autor każe wyciągać wnioski i to nadaje jego twórczości charakter perswazyjny. Wierszem, w którym w symbiozie funkcjonują różne płaszczyzny rozważań jest utwór „Domysły na temat Barabasza”. Swojego pierwodruku, podobnie jak kilka innych utworów Herberta, doczekał się w Tygodniku Powszechnym (Tygodnik Powszechny, 1989 nr 10, s. 1.). Jest ważną częścią wydanego w 1990 roku tomu „Elegia na odejście”, który w znacznej mierze opowiada o sytuacji polski w okresie schyłku komunizmu.
Już sam tytuł sugeruje nam, jaki charakter będzie miał utwór. „Domysły” mówią , że Herbert nie stawia żadnych autorytarnych tez, a jedynie snuje pewne rozważania na temat tego, co stało się, lub dzieje się z bohaterem biblijnej opowieści, która miała ogromny wpływ na losy chrześcijańskiego mesjasza i całej historii ludzkości. Poeta czyni zatem jawne nawiązanie do najważniejszej księgi chrześcijan. Ranga takiej intertekstualności świadczy o wadze tematu rozważań. Jest to przykład liryki bezpośredniej, bowiem podmiot liryczny wypowiada się konsekwentnie w pierwszej osobie( „Pytam”, „gdybym”. „ja jeden”). Jest to jedna z cech charakterystycznych poezji Herbert. Często zdarza mu się także umieszczać swoje słowa w ustach „Pana Cogito”, bądź podmiotu zbiorowego. Wiersz można jednocześnie zaliczyć do liryki maski.
Przedstawiona została biblijna scena uwolnienia Barabasza, co ważne, na prośbę tłumu. Moimi zdaniem, jest to tylko pretekst do szerszych rozważań. Taki kontekst kulturowy staje się szczególnie interesujący w perspektywie rozważań, szwedzkiego naukowca Hjalmara Söderberga. Jest on autorem ksiązki pod tytułem „Jezus Barabasz”. W swojej pracy postawił szokująca hipotezę, jakoby Barabasz miał nosić imię Jezus „Piłat zatem zapytał lud, który się zebrał: >>Kogo mam wam ułaskawić: Jezusa Barabasza czy Jezusa zwanego Mesjaszem? <<”. Imię to było w ówczesnym czasie bardzo popularne na terenach Palestyny. Mogłoby to zatem świadczyć o fakcie, że określenie Barabasz było jedynie przydomkiem. Szwedzki badacz rzuca zatem nowe światło na temat postaci Barabasza. Następuje tu pewne splecenie losów Jezusa z Nazaretu z zabójcą z jednej z rzymskich prowincji. Wiersz jest kolejną reinterpretacją w „arsenale” Herberta. Dopowiada on możliwe koleje losu człowieka, który miał niebagatelny wpływ na rozwój religii chrześcijańskiej, a na temat którego biblia milczy. Całemu zajściu przygląda się podmiot liryczny. Jest on mieszkańcem Jerozolimy („Zwabiony tłumem pod pałacem Piłata krzyczałem”), który czuje się w pewien sposób współodpowiedzialny za całe zajście. To z jego perspektywy prowadzona jest narracja. Myślę, że pojęcie narracji jest tu jak najbardziej na miejscu, ponieważ poezja Zbigniewa Herberta odznacza się dużym ładunkiem stricte epickich chwytów literackich, poza tym wyraźnie opowiada on pewną historię, budując wokół zdarzenia dramaturgię. Wiemy, że podmiot liryczny był jednym z „sędziów”, którzy skazali Jezusa. W tej scenie następuje pewna demaskacja natury człowieka. Mimo, iż podświadomie zdaje on sobie sprawę z tego, że zamienił życie niewinnego mężczyzny na życie złoczyńcy, nie chce się do tego przyznać, umieszczając swoją opinię w tłumie ”tak jak inni”. Nagle, nieoczekiwanie, kiedy trzeba otwarcie przyznać się do winy, pragnie tę winę rozlać na innych. Tłumaczy nawet sam fakt przyjścia pod pałac Piłata „Zwabiony tłumem”. Ani razu nie przyznaje się do tego, co zrobił. Boi się wziąć na siebie odpowiedzialność za swoje, bądź co bądź, czyny. Jest to pewna analogia do zachowania człowieka w tego typu trudnych sytuacjach. Już w tym momencie zaczyna objawiać się nam wielopłaszczyznowość tego utworu. Możemy rozpatrywać go w wymiarze religijnym, który wydaje się najbardziej oczywisty, ale zarazem najprostszy, w aspekcie filozoficznym i politycznym. Być może Herbert chciał pokazać jak słaba jest ludzka kondycja. Osiągnąłby to niewątpliwie przy pomocy obecnego w tym fragmencie kontrastu. Nie wspomina bowiem ani słowem o postawie Jezusa, który przecież przyjął cudzą winę. Zestawia tym samym postawę Boga, który jednak został ucieleśniony (i za chwilę wróci na należne mu miejsce w hierarchii) ,z postawą człowieka, nie potrafiącego nawet przyznać się do winy.
Herbert snuje apokryficzne przypuszczenia na temat losów człowieka, choć, jak sądzę, głównym tematem staje się sfera ludzkich wyborów. Już pierwszy wers utworu stawia nam temat przed oczyma. Podmiot liryczny, który może stanowić porte parole autora wskazuje na fakt zapomnienia, przejścia mimochodem obok wydarzeń granicznych, mających charakter krańcowy i wielki wpływ na losy ludzkości. Zwraca uwagę, że ludzie są ślepi na sprawy ważne, że nie potrafią przewidzieć konsekwencji pewnych czynów, nie zdając sobie sprawy z ich nieodwracalności (podmiot liryczny stara się przecież wyjaśnić koleje losów Barabasza.). Zabójca dostał niejako nowe życie. Herbert czyni go jednak „naznaczonym”, porównując do psa, nie próbując personifikować, antropomorfizować postaci „ Spuszczony z łańcucha”. Autor sprawnie posługuje się symboliką kolorów i kontrastem, który w tym przypadku ukazuje się nam niezwykle wyraźnie. Zestawia Barabasza z bielą, która jest symbolem niewinności i czystości. Mimo wartościowania postaci, które ma tu miejsce, Herbert nie skazuje go jednak na porażkę, odrzucając niejako teorię świata jako teatru. Słusznie zauważa, że Barabasz ma „alternatywę” „mógł skręcić w prawo iść naprzód skręcić w lewo”. Owe strony świata są wyraźnym nawiązaniem do malarstwa Memlinga i jego „Sądu Ostatecznego”, w którym świat wygląda niemal identycznie. Zwraca tez uwagę na fakt, że może nawet dalej popełniać błędy. Historia lubi się jednak powtarzać, bo czas jest kołowy „zakręcić się w kółko”, należy zatem nauczyć się wyciągać wnioski z popełnionych czynów. „Konsekwencje” to niewątpliwie wiodący temat pierwszej strofy. Widoczny jest bardzo wyraźnie w kończącym ją dystychu, którego ranga została podkreślona anaforą. Poeta w celu ukazania wanitatywnego charakteru postaci Barabasza posłużył się bardzo wyrafinowaną ironią. „On Imperator własnych rak i głowy/ On Wielkorządca własnego oddechu”. „Własnych”, „własnego”- te słowa ujawniają nam słabość tej osoby, co dodatkowo wspomaga identyczny rozmiar zgłoskowy obu wersów (111), nie powtarzający się nigdzie indziej w utworze. Barabasz jest sam, podobnie jak w końcowej fazie utworu Nazareńczyk. Jedyne rzeczy, nad którymi ma władzę, jedyne rzeczy, stanowiące jego królestwo to jego ręce, oddech i głowa. Jest „Imperatorem” samego siebie, „Wielkorządcą” samego siebie. Następuje tu kolejna prowadzona przez kontrast analogia do losów Jezusa. On dzięki poświęceniu się zyskał znacznie więcej. W tej strofie dopełnia się płaszczyzna religijna rozważań. Autor wyraża nadzieję na to, że może jeszcze nie wszystko jest stracone, bo mimo porażki Boga na arenie ziemskiej, osiągnął on ostateczne zwycięstwo nad złem.
Trzecia strofa tłumaczy tezę, dotycząca politycznego charakteru wiersza. Ujawnia się ona w szczególności w kończącym strofę monostychu. Starożytny Rzym był państwem rządzonym podobnie do późniejszych XX- wiecznych państw totalitarnych i autorytarnych. Herbert podkreśla lęk tych systemów przed ideą. Barabasz, który może czynić zło jedynie w sposób fizyczny jest dla ustroju, dla „porządku” dużo mniejszym zagrożeniem niż ktoś, kto może realnie zmienić sposób myślenia ludzi, wywołać ewentualny bunt. Chrystus jest zatem męczennikiem za sprawę idei. Ginie za swoje poglądy, jest karany za odmienny, indywidualny sposób myślenia. Ludzie tacy jak Barabasz są z kolei potrzebni państwu, gdyż ich umiejętności mogą być przydatne władzy, bo opiera się ona na sile, a nie na przekonaniach. Herbert bardzo wyraźnie krytykuje rządy „silnej reki”. Jest to kolejna cecha charakterystyczna jego poezji. W twórczości Herberta na próżno szukać jednolitych, spójnych koncepcji historiozoficznych. Właściwie nie można nawet mówić o historiozofii Herberta sensu stricto, tak jak jest to możliwe w przypadku na przykład Krasińskiego, Nietzschego, Mickiewicza i innych. W poetyckich wizjach polskiego autora „Domysłów na temat Barabasza” odnajdujemy jedynie wyraźną niechęć do systemów władzy opartych na rozwiązaniach siłowych. Herbert był człowiekiem dialogu i ta koncepcja znajdowała wyraźne odzwierciedlenie w jego tekstach.
Barabasz Zgodnie z ideą czasu kołowego, mógł powrócić do wcześniejszych spraw i znowu zabijać. Poeta potępia taki sposób życia, nawiązując do zdrady Judasza i słynnej Hakeldamy. W swoim wierszu „Hakeldama” Herbert mówi „To jest pole krwi/ To jest pole krwi”. Ta krew to krew przelana za zdradę, takim zdrajcą, który uniknął odpowiedzialności stał się właśnie Barabasz. Powtórzenie tych słów ma końcu utworu także ma swój sens w pewnej ich powtarzalności w świecie realnym. Poeta rozważa, czy nie mógł on nabyć Pola Garncarza, które jest przecież, jak wynika z biblijnej topografii Jerozolimy, w niedalekim sąsiedztwie od Doliny Gehenny. Owa Hakeldama została przecież zakupiona za pieniądze, które sprawiały kłopot. Została zakupiona za Jezusa, czyli za niewinne istnienie. Wyrachowanie i brak skrupułów Barabasza, poeta ujawnia w akcie obmywania przez niego jego własnych rąk (jak w przypadku Piłata) gliną. Glina jest z kolei nawiązaniem do księgi Genesis, czyli do samego początku, co wskazywać może na obecność aktów szeroko pojętego zła od samego początku istnienia świata. Herbert jest w tym przypadku realistą. Nie idealizuje historii, ale trzeźwo patrzy na rzeczywistość. Uznaje istnienie świata jako pewnej gry antagonizmów, jako antypodów ludzkich priorytetów. Barabasz mógł wybierać. Miał to szczęście, że w pewnym stopniu mógł zadecydować sam o sobie. Wszystko to jednak stało się przez przypadek, przecież gdyby nie tłum, Barabasz byłby dalej więźniem Rzymian.
Tu utwór nabiera walorów stricte filozoficznych. W dystychu, stanowiącym samotnie czwartą strofę, autor podkreśla wpływ fortuny na losy człowieka. Ta teoria funkcjonuje w literaturze i sztuce już od wielu wieków. Obecna jest w twórczości choćby Horacego, czy Jana Kochanowskiego. Podmiot liryczny musi być osobą doświadczoną, musiał wiele przeżyć, gdyż „zawrotna gra losu” nie robi już na nim dużego wrażenia. Drwi sobie z niej przez użycie wykrzyknienia, jednocześnie nadając swojej wypowiedzi pejoratywnego zabarwienia „Patrzcie i podziwiajcie zawrotną grę losu”. To właśnie fortuna jest centralnym elementem koncentracji sensu ludzkiej egzystencji. Herbert zwraca jednak uwagę na pewien jej mankament- otóż, jest bardzo niesprawiedliwa. Ten pogląd umieścił autor w skontrastowaniu postaci Jezusa z (Jezusem?) Barabaszem. To Barabasza obdarzono łaską życia i wolności. Czy jednak utwór w taki właśnie sposób przedstawia koncepcję fortuny? Moim zdaniem nie. U Herberta fortuna traci na swojej sile sprawczej, gdyż odnoszona jest tylko do spraw doczesnych zgodnych z ideą epikureizmu „Zapiać radośnie jak kogut”. Chrystus jest z kolei uosobieniem porządku absolutnego, związanego z nim, w tym przypadku stoicyzmu, potrafi bowiem przyjąć na siebie wyrok, nie próbując nawet się od niego odwoływać. Przez taki sposób przedstawienia porządku świata, autor tworzy pewną hierarchię, w której porządek ziemski ustępuje znacznie miejsca porządkowi boskiemu.
Znamienne dla znaczenia utworu staje się jego zakończenie. Ostatnia sekstyna jest ciekawa pod kilkoma względami. Pierwszym elementem, który przykuwa uwagę jest sama budowa fragmentu. Szczególnie ważnym elementem jest tu, jak sądzę, ukształtowanie zgłoskowe tekstu. Rozmiar poszczególnych wersów oscyluje w granicach od ortotonu do sześciozgłoskowca. Strofa staje się wyjątkowa w momencie, gdy spojrzymy na nią przez pryzmat reszty utworu. W strofach wcześniejszych mamy zazwyczaj do czynienia z kilkunastozgłoskowcami. Sądzę, że takie ukształtowanie akustyczne, bo wzmaga również efekt intonacyjny, jest obrazem konania Jezusa na krzyżu. Trzy ostatnie wersy formują się w znamienny dla odliczania kształt sylabiczny „3,2,1”, dając tym samym upust ekspresywnemu charakterowi tekstu, wyznaczając swoista gradację emocji. Podkreśla go także, choć w tym przypadku pełniąc zaledwie rolę wspomagającą, sfera semantyczna tekstu. Istotny jest już pierwszy wers strofy „A Nazareńczyk”. Spójnik „A” łączy ostatnią strofę z wcześniejszymi segmentami wypowiedzi, jednocześnie zapewniając jej ciągłość w prowadzeniu tematu. Ważne jest także użycie formy „Nazareńczyk”. Podkreśla ona przywiązanie Jezusa do świata doczesnego, mimo iż ten go opuszcza. W przypadku Barabasza sprawa ma się zupełnie inaczej, otóż z całej doczesności, przez jego występki pozostała mu tylko jego własna głowa, ręce i oddech. Tu następuje kolejne rozróżnienie między postaciami Boga i człowieka. Chrystus, w przeciwieństwie do Barabasza, nie ma alternatywy „bez alternatywy”. W głębszym rozumieniu utworu, nie ma to jednak większego znaczenia, bowiem odnosi się do spraw doczesnych. W ostatniej, kończącej utwór tercynie znajdujemy ostatnie już nawiązanie stricte polityczne. Herbert mówi, co dzieje się z wrogami idei, jednocześnie wyraźnie ubolewając nad taką koleją rzeczy. Istnieją koncepcje mówiące o tym, że ostanie sześć wersów utworu wizualnie tworzy profil boku Chrystusa, wiszącego na krzyżu. To właśnie Patibulum krzyża może stać się granica, której Barabasz nigdy nie zdoła przekroczyć. Do samego końca utrzymana została konwencja wiersza białego nieregularnego, co doskonale obrazuje treść utworu, nie jest on bowiem rytmiczny, a jedynie rytmizowany w kilku zaledwie fragmentach, mających taki sam rozmiar ze względu na semiotykę i podobny paradygmat tematyczny. Doskonale obrazuje to aranżacja muzyczna tekstu Herberta w wykonaniu Rafała Mohra z płyty Karima Matusewicza „Herbert”. Środki stylistyczne, którymi posługiwał się autor tekstu, a w szczególności charakterystyczne, często ironiczne epitety, są tu zobrazowane w bardzo jasny sposób, pozostawiając jednocześnie pewne niedopowiedzenia, w których może „zatopić się” czytelnik. Sens utworu wyznacza, podobnie jak w przypadku samego tekstu, jego zakończenie. Aż czterokrotne powtórzenie ostatniej sekstyny wzmaga efekt poetycki, wspomagany dodatkowo wzniosłym tonem chóru rozbrzmiewającego w tle.
Wiersz Herberta zapisał się złotymi zgłoskami na kartach polskiej poezji współczesnej. Przez swoją wielopłaszczyznowość ukazuje sposób myślenia autora o pewnej dysharmonii między tym jak jest a tym, jak być powinno. Niech nie zwodzi nas konsekwentnie stosowany czas przeszły, bo Herbert ponownie jawi się jako swoisty demaskator historii, mówiąc głośno o tym, że historia wcale nie musi być taką, jaką się nam jawi. Czasem należy spojrzeć na sprawy, jak by się mogło wydawać oczywiste, okiem krytyka, odkrywając „mamrotania historii”(Z. Herbert „Wóz”).


Bardzo się rozjechał, za co przepraszam. "Odjustował" mi się i w ogóle, ale liczę na polemikę. Nie zgódźcie się ze mną, błagam:)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl


  •  

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

       
     
      Domysły na temat Barabasza- polemika
    Union Chocolate.