|
światło
Union Chocolate. |
zagląda do świątyni kopiując witraż w geometryczną tęczę
brokatem szczęśliwszych łez sklejam marzenia w sensowną mozaikę
od kiedy jesteś świt nie zwleka zwęża źrenice na oścież rozproszone
szczęśliwszych łez
Ty jesteś świątynią on światłem? Ale światło jest zbyt blade i martwe by rozszczepić barwy witrażu w geometyczną tęczę, to potrafi tylko strumień światła, słońce? Ono ci łzy rozpromienia, jak radość. Zwężone źrenice są obroną przed nadmiarem światła. Nie chcesz go wpuścić? Zjawiskowść przenika w głąb ciebie i zapala marzenie, i niech ta chwila trwa, bo nie chcesz więcej? Ale odleciałam Tą środkową strofę ociosaj jeszcze troszkę
eh, a one właśnie takie szczęśliwsze choć poszarpane mają sens, eh Dziękuję kobitki, pomyślę.
wpadając do świątyni kopiuje witraż w geometryczną tęczę
brokatem szczęśliwszych łez sklejam poszarpane marzenia w sensowną mozaikę
od kiedy jesteś świt nie zwleka zwęża źrenice na oścież rozproszone
Gdyby tak nie zaczynać od imiesłowu? , gdyby w to miejsce wstawić czasownik "zagląda"? "brokat szczęśliwszych łez" - nie kupię tej metafory, jest za ciężka, zbyt barokowa i anachroniczna, tym bardziej, że druga strofa jest w ogóle taka architektoniczna (mozaika). I zastanawia mnie też zakończenie - jeśli światło wpada do świątyni, to dlaczego "świt węża źrenice", na dodatek "rozproszone"? Czegoś nie rozumiem, nie składa mi się w jakąś dającą się powiązać całość.
Jestem skłonna zrezygnować z poszarpanych marzeń, bo skoro je potem sklejam to logiczne, że coś się z nimi stało. Beatko, nie rozumiesz? Ach, szkoda. Ale dzięki za podpowiedź w sprawie imiesłowu. Łzy nie zawsze są smutne. Te były bardziej szczęśliwe. Wiesz powstał po przeżyciach związanych z porankiem wielkanocnym i objawieniem na mszy w kościele. Sama tego dokładnie nie pojmuję. Lecz czytając interpretację peanny... tak, coś w tym jest.
Bo `zwężanie źrenic` rozumiem Joasiu jako skupianie się na jednym. Na Jednym? Na Alfie i Omedze?... to `rozproszenie na oścież` mnie rozprasza.
kopiując witraż w geometryczną tęczę
gryzę te wersy, gryzę... i czuję, że zęby mi się kruszą... brzmią nad wyraz 'technicznie'... oczekiwałbym od światła wpadającego do świątyni jakiejś lekkości a nie geometryczności (nawet jeśli takowe witraże zaaplikowano w świątyni, którą odwiedzasz)... dwa bardzo ładne słowa przeciwstawiłaś dwóm bardzo nieładnym
co do brokatu szczęśliwszych łez to niestety podobnie jak Beata...
muszę również przyznać, że peanna nader ładnie zinterpretowała Twój wiersz
pozdrawiam
Bardzo trudno jest mi opisać to co widziałam. To na prawdę była geometryczna tęcza. Żałuję, że nie zrobiłam zdjęcia, lecz nie wypadało. Kolega radzi jednak bym następnym razem je zrobiła. Nie wiem czy będzie następny raz. Wątpię. Promienie słońca wpadały przez witraż tworząc pośrodku kościoła jego kopię. Wyglądało to mniej więcej tak:
To może nawet bardziej coś w rodzaju slajdu, hymm... Weźcie pod uwagę również to, że jakby nie było, w pewnym sensie mam umysł technika.
Wszystko poza brokatem jest dla mnie w porządku. Każdy interpretuje wiersze na swój sposób, ale naprawdę jestem pod wrażeniem tego jak je przenika Peanna. Ostatnia strofa świetna.
Dzięki Tomek. Co do Peanny to ja też.
ja w tym wierszu odczytałam głębię ..rozmowy z ........./..jakby zmysłami rozmowa z ../ dla mnie jeśli to było w świątyni to z Bogiem ta rozmowa ;-}
ujrzałam światło w tafli przestrzeni odbiło obraz pozwoliłeś mi ujrzeć kryształowe krople lustra wiary miłości nadziei
"brokatem szczęśliwszych łez" ???? no, proszę Cię.. tak ładnie łączysz światło witrażami i rozproszeniem źrenic, więc skąd Ci się ta kiepska metafora wzięła?
"brokatem szczęśliwszych łez".. aś wymysliła..
A tak mi się jakoś skojarzyło ze sklejaniem. Bo wiesz, jest taki klej z brokatem, co go dzieci kupują do szkoły.
no dobra, udam , że nie widzę tego wersu z brokatem łez :P
Dzięki
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plfisis2.htw.pl
|
|