|
Już nie jadę na wieś.
Union Chocolate. |
Jeździłem w każde wakacje, pasterz rodziny mrugał werniksowo z południowej ściany. Dom wstępował powoli w ziemię, kiedy wchodziłem do niego wracał do wczoraj.
Spienione mleko płynęło po kuchni, placki tańczyły na fajerkach, komin ociekał połciami słoniny, a pod sufitem rdest i macierzanka bratały się z czosnkiem.
Ten z pokoju bez okna wciąż palił skręty w niemieckiej gazecie. Synku wyczyść żarna, przemielemy czas na ekologiczny – będzie zdrowiej… Zanim zniknę w cieniu starych drzew, nalej w szklankę tego co skapnęło za stodołą, abym nic nie pamiętał.
Wakacje już pogrzebałem, tylko wpięty w sny rzemienny sandał wciąż czeka na dziecięcą stopę. Sąsiedzi przychodzą i odchodzą ślepi jak codziennie zdejmuję z drzwi mój porcelanowy uśmiech.
Jakie to życiowe, prawdziwe i bardzo mnie porwało Pozdrawiam
Dziękuję Ci Olku za poczytanie i podzielenie się Twoją refleksją. Pozdrawiam serdecznie. J a n e k.:)
Miło mi
Janku, tęsknię z Tobą, aż ryczeć się chce...młodzi dłuuuuuuuugo jeszcze będą czekać na takie "czucie" a najbardziej mnie przejmuje, że czystej tesknoty za naturą nie poczują nigdy=przecie w komercyjnym świecie nawet jej nie posmakują...
Ciepła opowieść o swoich korzeniach. Przeczytałem z przyjemnością o Twoim powrocie. Ja też już nie jadę na wieś. Żyję wspaniałymi wspomnieniami dzieciństwa, kiedy to:
Witam pięknie. Olku i Aniu ślicznie dziękuję Wam za poczytanie i refleksje. Tomaszu, Ty się nie zastanawiasz, ty wiesz, tylko że jesteś ten „prawdziwy” Tomasz i koniecznie musisz włożyć palec. No to wkładaj, a oto czego doświadczysz: 25 628 świtów i tyleż zmierzchów oddzielających etapy krętych dróg, wielki tornister zadanych do niesienia kamieni - trudny do przeliczenia – z których jeden klinicznie śmiertelny. Chociaż ON każdej nocy wiesza na moich drzwiach porcelanowy uśmiech, chociaż sąsiedzi przychodzą (rodzą się) i odchodzą (chociaż nie powinni – młodzi jeszcze), ja wciąż się wysilam, aby codziennie (zawieszany) porcelanowy uśmiech zdejmować mimo wszystko. Tyle Tomaszu doświadczyłeś Twoim palcem – możesz jeszcze doświadczyć więcej, bo to tylko sama esencja – ale myślę, że to wystarczy na uzasadnienie użycia takiego zapisu. Pozdrawiam serdecznie. J a n e k.:)
Janku, wzruszam się. Nic więcej nie jestem w stanie powiedzieć. :] Pozdrawiam serdecznie. Asia
Jechałem w każde wakacje, wtedy pasterz rodziny mrugał werniksowo z południowej ściany. Dom wstępował powoli w ziemię, kiedy wchodziłem w niego wracał do wczoraj.
Spienione mleko płynęło po kuchni, placki tańczyły na fajerkach, komin ociekał połciami słoniny, a pod sufitem rdest i macierzanka bratały się z czosnkiem.
Ten z pokoju bez okna wciąż palił skręty w niemieckiej gazecie. Synku wyczyść żarna, przemielemy czas na ekologiczny – będzie zdrowiej… Zanim zniknę w cieniu starych drzew, nalej w szklankę tego co skapnęło za stodołą, abym nic nie pamiętał.
Wakacje już pogrzebałem, tylko wpięty w sny rzemienny sandał wciąż czeka na dzieciną stopę. Sąsiedzi przychodzą i odchodzą ślepi jak codziennie zdejmuję z drzwi mój porcelanowy uśmiech.
Zdaje mi się, że tu niegramatycznie.
Kolejna perełka wśród Pańskich wierszy. Nic wydumanego, wersy, których prostota trafia do każdego. To cechuje dobry wiersz. Ostatnia strofa- bardzo.
wciąż czeka na dzieciną stopę. tak, powinni być: dziecięcą stopę (nie dziecinną)
Witam pięknie. Tomku, Aniu BARDZO dziękuję Wam za wskazówki, śpieszę poprawić. Pozdrawiam słonecznie. J a n e k.:)
klimat bardzo mi się podoba...
czy nie lepiej byłoby jeździłem zamiast jechałem nie musiałbyś wtedy używać mało szlachetnego 'wtedy' na początku drugiego wersu... byłoby jeszcze szlachetniej
pozdrawiam
Witaj surre, masz rację - dzięki. Pozdrawiam. J a n e k.:)
Wielkie - Ochhhhhh! - za ten wiersz. Smakuje jak mleko prosto od babcinej krówki... (przepraszam, takie mam smaki z dzieciństwa)
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plfisis2.htw.pl
|
|