|
Grób, nad którym...
Union Chocolate. |
W porze, gdy czerń zmieszała się z zielenią on gałęziami smutku ją ocienił, ona podporą mu była, źródłem, ziemią, wtulona ufnie w duszę istnienia.
Dębem rozrosły z gwiazdami w koronie do snu ją z wiatrem, szumem liści kołysał, ona mu stopy mchem tuliła, skronie, poiła źródłem, dokarmiała ciszą.
Aż przyszła noc jedna - huk i błyskawica siekierą gromu Bóg dąb rozpołowił Pozostał pogłos gdzieś jeszcze w zaciszach, jak on umiera na jej piersiach młodych...
Czernieje serce wycięte na korze, już wiosna płatami ramion nie okwieci, nie zaszumi więcej stary dąb o wschodzie i nie ujrzy w jej oczach irydowej tęczy.
Pozostał pień i pamięć pozostała. Czasem niebo deszczem zrosi smutne miejsce, gdzie na co dzień słońce oboje witali, teraz tylko płomień rozświetla je jeszcze.
Jednak, aby było łatwiej porównać tu zacytuję wersję pierwotną, która wylądowała w spiżarni. Chociaż w sumie to nawet nie poprawka, ale całkowita metamorfoza:
"Grób, nad którym..."
Smutna to pora dla tych dwojga w naturze, gdy wiatr jemu liście nagle z korony zdejmuje na jej twarz choć młodą, słońcem wysuszoną.
Stoją... On rozpostarty - mocno trzyma się przez lata, ona trochę starsza - nie wie jak poczęta - jest jego podporą, z którą zrósł się kiedyś.
On pęka, gdy piorun go trafia nisko pod gałęzią, tam gdzie kiedyś ktoś serce nożykiem wydziergał.
Padł na jej piersi. Spłonął.
Pozostał tylko pień, którego czasem niebo zrosi deszczem. Lecz czas leczy rany, wolniej organiczne. Teraz w sercach zima.
Dla niej przyjdzie wiosna, zrodzi mu potomstwo, z żołędzia, którego zasadził w niej przed śmiercią.
Smutna to pora dla tej pary w przestrzeni, on gałęziami smutku ją ocienia, ona podporą mu jest - źródłem, ziemią i chyba nic już tego nie pozmienia.
Dębem rozrosły z gwiazdami w koronie do snu ją z wiatrem, szumem liści kołysze, ona mu stopy mchem tuli i skronie, poi go źródłem i dokarmia ciszą.
Aż przyszła noc jedna - huk i błyskawica siekierą gromu Bóg dąb rozpołowił Pozostał pogłos gdzieś jeszcze w zaciszach, jak on umiera na jej piersiach młodych...
Czernieje serce wycięte na korze, już się zielenią liście nie rozświecą, nie zaszumi więcej stary dąb na dworze, a wiosną kwiaty jego nie okwiecą
Pozostał pień i pamięć pozostała. Deszcz czasem zrosi łzami smutne miejsce, gdzie na co dzień słońce oboje witali, teraz tylko płomień rozświetla je jeszcze.
Bez fałszywej skromności powiem, że bardzo lubię wiersze, w których autor stosuje antropomorfizację. Ten też mnie na swój sposób urzekł. Czy bardzo zburzy Twój zamysł, jeśli podpowiem, że bez większej szkody dla utworu możesz zrezygnować z pogrubionego zaimka w pierwszym wersie (są tam dwa wskazujące i ten drugi na swoim miejscu). W trzeciej strofie aż się prosiło by na końcu wstawić wielokropek bo tam wszystko cichnie, gaśnie, zamyśla się smutnie. A co do zaimka "jego" w strofie czwartej, to co powiesz, żeby zmienić go na konkretny rzeczownik "ramion"?
Dziękuję za sugestie. Mam wątpliwości czy właściwe jest usunięcie zaimka z pierwszego wersu, ale nie jestem polonistą, więc zdaję się na Twoją rację i poprawiam.
Mogę mieć tylko nadzieję, że kolejni odbiorcy poczują zmianę na lepsze Ja czuję.
jeśli można: 6 wers wytrąca z rytmu nadmiarem zgłosek i rymy w czwartej strofie nachalnie dokładne żeby nie powiedzieć gramatyczne no i w pierwszych dwóch wersach smutek się powtarza jakoś takoś nadmiernie i to tyle utyskiwania-nielekkie to pisanie,nie lekkie
Mnie jakoś i ta wersja nie urzekła. Choć przyznam, że lepsza. Co do smutku, to Grześ ma rację.
6 wers wytrąca z rytmu nadmiarem zgłosek Nie chcę tego ruszać. To takie polskie
Myślę nad taką wersją końcową. Z dedykacją tym, którzy przed kilkoma dniami przeszli na drugą stronę, aby zatrzymać świat, zdjąć z nas maski, pod którymi są jednak ludzie.
Grób, nad którym...
W porze, gdy czerń zmieszała się z zielenią on gałęziami smutku ją ocienił, ona podporą mu była- źródłem, ziemią, zdawało się, że nic tego nie jest w stanie zmienić.
Dębem rozrosły z gwiazdami w koronie do snu ją z wiatrem, szumem liści kołysał, ona mu stopy mchem tuliła, skronie, poiła źródłem, dokarmiała ciszą.
Aż przyszła noc jedna - huk i błyskawica siekierą gromu Bóg dąb rozpołowił. Pozostał pogłos gdzieś jeszcze w zaciszach, jak on umiera na jej piersiach młodych...
Czernieje serce wycięte na korze, już wiosna płatamii ramion nie okwieci, nie zaszumi więcej stary dąb o wschodzie i nie ujrzy w jej oczach irydowej tęczy.
Pozostał pień i pamięć pozostała. Deszcz czasem zrosi łzami smutne miejsce, gdzie na co dzień słońce oboje witali, teraz tylko płomień rozświetla je jeszcze.
Trochę się pobawiłam, żeby rytmikę wprowadzić...tak sobie, bo poezji wielkiej to tu nie wniosłam; bierz jak Ci się cokolwiek w nim spodoba
Niezwykła para, piękni w przestrzeni on gałęziami lęk jej ocienia, ona mu słońcem, źródłem i ziemią wtulona ufnie w duszę istnienia.
Dębem mocarny z gwiazdą w koronie do snu ją szumem liści kołysze, ona mu stopy mchem tuli, skronie, poi go piersią, dokarmia ciszą.
Przyszła noc straszna, huk- błyskawica, siekierą losu Bóg dąb rozprawił, echo zamarło, załkała cisza, kiedy w jej ramion kaplicy konał.
Czernieją znaki cięte na korze, już się nadzieją liście nie staną, już nie zaszumi stary dąb w borze, wiosnie do tańca ramion nie poda.
Pień tam pozostał, jak pomnik w dali, noc go otula gwieżdzistym kirem, choć tak niedawno razem tam stali, dziś tylko płomień w mękach się wije.
:) peanna, zrobiłaś nurt , jakbyś tamę otworzyła myślom Tomka. świetnie wyszło. Ci z tym zrobi Tomek, nie wiem, ale Twojej wersji mówię stanowcze tak.
tylko..
oczywiście miało być źródłem
no co Ty ????
fajnie byłoby żródłem...też mi się podoba...ale nie ma takiego "kie licha"
:)
Kupuje od peanny ostatni wers pierwszej strofy, z którym nie mogłem sobie poradzić. Co wymyśliłem zawsze wytrącało z rytmu. Dzięki.
Z wersji peanny odrzucam z trzeciej wersie słońce jako, że antropomorfizacji poddałem tu dąb i ziemię. A ziemia realnie nie może zaopatrzyć drzewo w słońce. W Twojej wersji wiersza to słowo jest już dopuszczalne. Peanny w 3 i 4 strofie pogubiłaś trochę rymy.
A mnie się podoba. Właśnie tak jak jest na samej górze.
siekierą gromu Bóg dąb rozpołowił .
kropeczkę wstaw, że tak będę trochu skrupulatna
już wiosna płatamii ramion nie okwieci
chyba jedno i jest zbędne
Deszcz czasem zrosi łzami smutne miejsce,
za ciężkie, zbyt wiele banału w jednym wersie. Nie mogę tego przełknąć.
Kupuję wiersz i pointę.
w takim razie popraw te drobne defekty, które wskazała Ola, ja skłaniam się do przesunięcia do mirażu, ale bez przekonania.
Tak naprawdę to nie powinno się tego robić, co ja zrobiłam...bo autor wie najlepiej. Tak mnie jakoś treść poniosłą, że zapragnęłam ją jeszcze bardziej rozkołysać, jak smutną kołysankę. Posiedziałam trochę dziś, w ten smutny poranek z Twoim wierszem. I za to Ci dziękuję. Za resztę przepraszam
Za resztę przepraszam Nie masz za co. Możesz traktować moje wiersze jak open source
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plfisis2.htw.pl
|
|