ďťż

tak pięknie upadamy
jesteś Weroniką Marią laudanum
spierzchłymi ustami (dziką) śliwą
miłorząb obnaża myśli po pierwszym przymrozku
(przecież) nic nie dzieje się przez przypadek

(gdzieś) między jedenastoma minutami
a szpitalem psychiatrycznym
klon (palmowy) rozpościera parasol
mówimy nie rozmawiamy
spójrz kalina gubi korale

------------------------------------------
wersja alternatywna (po kuracji odchudzająco - wygładzającej)

arboretum i Coelho

tak pięknie upadamy
jesteś Weroniką Marią laudanum
spierzchłymi ustami dziką śliwą
miłorząb obnaża myśli po pierwszym przymrozku
nic nie dzieje się przez przypadek

między jedenastoma minutami
a szpitalem psychiatrycznym
klon palmowy rozpościera parasol
mówimy nie rozmawiamy
spójrz kalina gubi korale


Według mnie dobrze, że wyszczupliłeś o przecież i gdzieś.
Dużo w Twym wierszu drzew. Każde z nich zasadzone w odpowiednim dla niego miejscu.

Muszę przyznać, że ten fragment zatrzymał mnie najdłużej:

Rankiem wzięłabym obydwie wersje, a teraz raczej tę drugą. Tak, czy siak trudno się od wiersza uwolnić. Zupełnie, jak po lekturze Weroniki Coelho. No właśnie, czemu piszesz Coehlo?

Pozdrawiam
bo walnąłem byka Eloi


Druga wersja - niby dwa wyrazy mniej, a czuje się różnicę.
"mówimy nie rozmawiamy" a piękna i nieczuła natura jakby kpiąc z szaleństwa, żądz, pięknych upadków roztacza swe powaby.
"nic nie dzieje się przez przypadek"? - ależ tak. zawsze podobno jest inne wyjście, wybór, tylko w którymś punkcie postępowania jest niewidoczna zapadka. Jak jej nie zauważymy, to już wybraliśmy lub zostaliśmy wybrani. do zguby...

Ale czegoś mi jeszcze surre brakuje w tym obrazie - druga strofa to okrutny skrót filozoficzny i w zestawieniu z pierwszą, dla mnie - za uboga.
Dziękuję Beato za odwiedziny. W poezji bardzo mi się podoba, że można znaleźć często więcej dróg interpretacji niż założył w swoich planach autor. Co prawda w dzisiejszych czasach dominacja wierszy technicznych i jednokierunkowych (mam na myśli wiersze a nie 'na górze róże...') jest widoczna, ale zdarzają się też i przeciwieństwa. Nie twierdzę, że tak jest w moim przypadku. Bo to czytelnik ocenia . Ale napiszę tylko, że w moich zamiarach druga zwrotka zawiera znacznie więcej treści niż pierwsza. Jednak to od czytającego w dużej mierze zależy co wyczyta. Szczególnie z fragmentu między jedenastoma minutami a szpitalem psychiatrycznym. Tu się może mieścić 'albo wszystko albo nic'...
W zamiarach pierwsza była wprowadzeniem do drugiej... ale widać nie wyszło... chyba niektórym nie starcza weny na dwie zwrotki

to fakt, weny mi zdecydowanie ostatnio brak i "męczę się, żeby spłodzić choćby i takiego kastrata"

pozdrawiam
Su
Dla mnie ten wiersz to nie żaden kastrat. Ma widoczne dwa jąderka, z którego jedno jest pełniejsze, ale za to drugie daje większe pole do popisu.

Nie martw się Su, mnie udaje się genialnie zacząć, ale z zakończeniem kiepsko. I wychodzi bez ikry.
Pffff, toś zawędrował ze skojarzeniami co do mojej wypowiedzi i swojego wiersza ... kastrat? Nie napisałam przecież, że druga strofa brzmi niczym Farinelli. Możemy sobie tak dyskutować, a właściwie to dywagować na temat ładunku filozoficznego drugiej strofy do upadłego - Ty będziesz za wielką pętlą obejmującą znaczenie tego co zdarzyło się między jedenastoma minutami a szpitalem psychiatrycznym, a ja będę wzdychać do `obnażenia myśli` w brakującym, zastanawiającym i zatrzymującym na dłużej, niż lektura powieści Cohelo - poetycko-filozoficznym finale.
Su, oto nadaję Ci tytuł Mistrza Szczelności. Trudno Cię rozrgryźć.
Dopiero, kiedy chwyciłam się dwóch pierwszych wersów, a szczególnie "tak pięknie upadamy" poczułam ten wiersz na swój sposób. Można powiedzieć: zrobiłam wycinkę przez drzewa. No, właśnie pięknie, jesiennie. Brawo Cichociemny

Tylko Coelho ... Sto lat temu przeczytałam coś jego autorstwa i odrzucilo mnie w kosmos. Czyżby pisał lepiej? Bo, że więcej, to wiem ...

Pozdrawiam
Osa suna

Dla mnie ten wiersz to nie żaden kastrat. Ma widoczne dwa jąderka, z którego jedno jest pełniejsze, ale za to drugie daje większe pole do popisu.

Nie martw się Su, mnie udaje się genialnie zacząć, ale z zakończeniem kiepsko. I wychodzi bez ikry.


ubawiłaś mnie... niesymetryczne jąderka
brak tylko...
swoją droga dziękuję za próbę pocieszenia... niemniej jestem mężczyzną (ponoć)... a u mężczyzn jest ważne nie jak zaczynają ale jak kończą
więc z tego punktu widzenia przeżyję kolejne życiowe... niepowodzenie

Beta, nie sposób nie nazwać Cię dyplomatką... w pozytywnym znaczeniu

Lubię bawić i pocieszać. Su, ja pisałam o moim "kończeniu" nie Twoim.
Twoje jest satysfakcjonujące, jak dla mnie
Wracam do Twojego wiersza. Chodzi mi o dwie wersje. Chyba jednak bardziej podoba mi się pierwsza, bo więcej w niej słów (więcej, więcej!), a poza tym jest jakaś łączność miedzy nawiasami i treścią wiersza. Podskórna korespondencja między 'jesienne', 'przecież', dzika', 'gdzieś'. Drugi obraz, który jest, ale nie wolno mówić o nim głośno.
I jeszcze jedno - Ata napisała, że natura jest tu pięknie obojętna. Można to tak czytać. Ale też tak, że te drzewa przepowiadają coś, o czym wiemy za późno.

Pozdrawiam Kolegę
o.sasuna
Z pewnością zachęciłeś mnie tym wierszem do przeczytania książki Paulo. Ja w w Twoich pięknych drzewach widzę też kruchość życia, jak podkreśliłeś brak odporności na przymrozki. Jakże życiowe obrazy. Posiedziałem trochę na Wiki i poczytałem o tych roślinach. Każda inna, każda piękna, wymagająca na swój sposób trochę innych warunków pielęgnacyjnych tak jak każdy człowiek... Dla mnie obie wersie cenne pokusiłbym się nawet o pozostawienie ich obu dla podkreślenia tych dwóch słów przecież i gdzieś, bo w nich nawiązując do książki (tu niestety na razie bazuję na streszczeniu) odnajduję bardzo ważne przesłanie.

I znowu Surre zaszalał z podwójną wersją.
Tomku wiem, że tak jak ja lubisz pomysłowość. Zauważyłam, iż jesteś bardzo sumiennym moderatorem. By lepiej zrozumieć wiersze i odkryć ich głębsze przesłanie sięgasz do różnych źródeł informacji. Za to należy Ci się pochwała
Tomek, faktycznie drzewa te łączy kiepska odporność na mróz... a jeśli kiedyś faktycznie sięgniesz po Coehlo to polecam Weronikę postanawiającą umrzeć... to książka, która potrafi poruszyć (i nie mam tu na myśli swoich opinii a wrażeń po rozmowach z pewną grupą osób. Co ciekawe wszystkich łączyła pewna cecha... ale o niej może kiedy indziej ). dzięki za komentarz.
Joan - dzięki za "podniesienie wartości" mojego zakończenia Tak po prawdzie to trochę kokietowałem, ale w końcu miło usłyszeć komplement z pióra kobiety
Nie ma sprawy, polecam się na przyszłość.
Kokietek i kokietka, hehe dobre
Pozdrawiam
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl


  •  

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

       
     
      (jesienne) arboretum i Coelho
    Union Chocolate.