ďťż

Czy człowiek o wrażliwym sercu ma szansę przetrwać w brutalnym świecie?
Czy łatwo być naprawdę sobą, czując nacisk społeczeństwa i ramy norm kulturalnych?
Czy musimy walczyć o siebie w czasach przepełnionych komercją, fałszem i ułudą?

Zapraszam do dyskusji.


Każdy z nas ma wiele twarzy. Tą, którą pokazuje. Tą, którą widzą inni. Taką, o której myśli, że jest prawdziwa. I tą prawdziwą. Najpiękniejsze w tym jest to, że jeśli się je wszystkie złączy powstaje jedna osobowość, właśnie to nasze jedyne "ja" niepowtarzalne.
Zawsze bardziej skłaniałam się ku określeniu, że twarz, którą widzą inni jest maską. Każdy taką ma na specjalne okazje i te mniej specjalne. Jest to część naszej osobowości, jednak często to nasze "ja" staje się kopią cudzych, więc nie powiedziałabym, że jest takie niepowtarzalne.
Ja kiedy się z kimś zgadzam, to tylko z wewnętrznego przekonania. Nie znoszę przytakiwać bo tak należy lub wypada. Pewnie dlatego postrzegana jestem jako osoba zasadnicza, wymagająca i chyba niepokorna. Nie nabieram wody w usta, kiedy widzę i czuję, że ktoś próbuje tuszować sprawy, które można załatwić od ręki i wystarczy do tego dobra wola i solidna, merytoryczna dyskusja.
Bycie sobą jest dziś bardzo trudne bo towarzyszy nam ciągłe zmuszanie do przyjmowania określonych ról. Powiedzieć coś odmiennego, zachować się inaczej niż większość - bywa piętnowane a bycie poza grupą boli. Nikt nie chce być gorszy, nikt nie chce być sam. Dlatego tracimy indywidualizm, przyjmujemy "gęby" (albo maski). Przede wszystkim ze strachu, dla obrony, dla bycia akceptowanym, czasem za wszelką cenę.
Kiedyś odkryłam, z korzyścią dla siebie, że samotność daje możliwość budowania własnej odmienności. Umiem być sama, nawet z trudnymi myślami. To mnie hartuje, daje paradoksalną odporność na naśladowanie innych, powielanie ich zachowań.
Nie jest też tak, że jestem zupełnie "jak skała" z piosenki Kayah, bez ludzi, serdecznego zrozumienia kogoś trudno żyć. Wystarczy mi jeden przyjaciel od serca. Za to znam mnóstwo ludzi, którym pokazuję tylko swoją twarz.



Każdy z nas ma wiele twarzy. Tą, którą pokazuje. Tą, którą widzą inni. Taką, o której myśli, że jest prawdziwa. I tą prawdziwą. Najpiękniejsze w tym jest to, że jeśli się je wszystkie złączy powstaje jedna osobowość, właśnie to nasze jedyne "ja" niepowtarzalne.

Nie zgodzę się do końca. Jak maski, którymi zasłaniamy własną twarz, mogą w połączeniu nas definiować? To przecież formy kłamstwa.
Beatko, widzę że wiele nas łączy.
Przez tą moją niepokorność nie wszyscy mnie lubią. hihi, ale nie pragnę by było inaczej. Tak jest ciekawiej. Należę jednak do ludzi, którzy nie boją się zmienić zdania, by po głębszym przemyśleniu niektórych spraw przyznać rację drugiej stronie. Jednak łatwo nie odpuszczam i trzymam na swoim jeśli wiem, że powinnam.
Lubię moją samotność. To fakt, że hartuje. Czasem nawet mi jej brakuje. Muszę pobyć sama ze sobą, zebrać myśli, zagłębić się w siebie. Wiele można wtedy dostrzec i zrozumieć. Ta forma samotności jest łatwiejsza, gdy ma się świadomość posiadania przyjaciela, któremu można powierzyć wszystko jeśli potrzeba.
Olczi, mnie nie chodzi o maski i o kłamstwa.
Główny sęk w tym, że ludzie często pochopnie oceniają innych. Pierwsze wrażenie nie zawsze musi być pozytywne czy negatywne, przy bliższym poznaniu kogoś można stwierdzić, że nie jest taki jak nam się na początku wydawało. Mechanizm obronny człowieka sprawia, że w wielu sytuacjach potrafi działać jak kameleon. Dobrze jest umieć odnaleźć się w każdej sytuacji, w różnym towarzystwie wciąż pozostając w pełni sobą.
Wyjaśnię Ci coś na moim przykładzie, bo tak najprościej.
Mam kilka twarzy. Ich liczba uzależniona jest od tego w ilu kręgach społecznych się obracam. Inaczej postrzega mnie moja rodzina, przyjaciele i najbliżsi znajomi. Inaczej koleżanki z pracy a klienci. Z innej strony znają mnie ludzie z klubu, w którym trenuję. Widzą jak się rozwijam i na co mnie stać. Tego samego nie widzą klienci w pracy czy np. sąsiadka. Nie ukrywam niczego co robię, ale nie sposób każdemu mówić o wszystkim, tłumaczyć na czym to polega, i pokazać się na raz ze wszystkich stron. Nie mam takiej potrzeby. Więc są grupy ludzi, które postrzegają mnie na swój specyficzny sposób. Dla jednych jestem tylko ekspedientką, dla innych karateką, dla niewielu bywam poetką. To ciągle ta sama ja. To wszystko jest we mnie i tworzy moją osobowość.
.. jak być sobą?... być sobą i finał!!!! ... prosta zwyczajna we własne skórze ... może dlatego niezbyt tłoczno wokół mnie .. ponosi mnie czasem ... a kogo nie .. ot słowa gonią słowa .. tam w środku taka sama .. kto jest blisko mnie .. wie! że małe toto ale .......... konkretne ;-}
Bardzo interesująco piszecie dziewczyny.Takie słowa zastrzeżone są zwykle dla myśli, rzadko się je słyszy. Ja też mam tylu przyjaciół, ilu zmieści bezpieczny krąg mojego hula-hopu.Tu się możemy dotykać, tulić, czy obrzucać kulkami z nosa. W dużej grupe zawsze się wyróżniałam i nie do końca byłam akceptowalna. Słyszałam o sobie: fajna jesteś, ale taka inna jak my. Jaka inna? Przecież nie robiłam w tym kierunku nic specjalnego; dziwiło mnie to i bolało, bo ciągle starałam się współbrzmieć z nimi, ale w końcu zmęczyło. Inna. Zaczęłam się zastanawiać, czy ja siebie lubię, czy mi z sobą dobrze, czy chcę się zmienić? NIE, na wszystkie z pytań odpowiedziałam nie i odtąd jest mi lepiej. Odzyskałam wolność. Mam dziwne poglądy, dziwny gust, dziwną odwagę?-dziwaczka? Nie, tak też nie.Jestem normalna, tylko za trudna w obiorze. Co ja od nich chce?! Ludzie wolą brać; co przyjemne, nie zawraca gitary, nie zagraża. Nie chcą ni widzieć, ni słyszeć ni dawać. Chcą spokojnie żyć.
Niewątpliwie Fatamorgana skupia w sobie wyraziste osobowości.
Bycie tu, dzielenie się wewnętrznymi wartościami i tworami wyobraźni pomaga nam być sobą.
A co z poświęceniami? Czy można pozostać w pełni sobą poświęcając się dla innych?
można, czytaj Karczowiska
Z tym poświęcaniem to jest tak...hmm pytanie tylko czy poswięcanie jest jednoznaczne z dobrocią, bo jeśli tak (z autopsji) to za dobre odpłacali mi kopniakiem(oczywiście nie wszyscy) i chociaz kopniaków sie nazbierało myslę, że wciąż jestem dobra (poświęcam się). Moze po prostu nie umiem być dobrze dobra??

A jeśli chodzi o maski... to też mam ich kilka i wcalę nie przebieram się aby oszukiwać, czasami trzeba sie ukryć.

Tą, którą widzą inni. Taką, o której myśli, że jest prawdziwa. I tą prawdziwą
Po 25 latach spotkałam koleżanki z Liceum, które, wspominając przeszłość, mówiły o mnie przedziwne rzeczy, że odważna, przebojowa, elokwentna etc, a ja znałam siebie jako zastraszoną, zakompleksioną i samotną w tłumie. Jakby mówiono o dwóch róznych osobach...hmmm
znam smak poświecenia.. w odmianach przeróżnych .. mam męża chorego od ponad 20 lat.. więc zapomniałam jak to jest być mężatką a bardziej znam smak podaj zanieś pozamiataj.. czyli!.. umyj ogol wykąp.. a dostaniesz... kuksańca.................
- poświęcenie w pracy i dla przyjemności .. gotuję dla tych co mają i nie mają za co albo mi po prostu nie zapłacą.. bywa i tak..;-}
- dla dzieci mam ich 4 .. sama z nimi i jak kokoszka aby jak najmniej odcisnęło się na nich piętno "chorego" taty... mam sukcesy.. są po studiach.. ostatnie dziecko na razie naj! w technikum następny rok to jego matura i nie boimy się jej.......

jaka jest TEGO cena?... sama jestem ot taka to prawda.. bo mój świat to moja rodzina...

jedno wiem warto być tą która nieustannie daje .. to czysta radość której nie kupi się nigdzie.. te takie inne kopniaki spojrzenia gadania.. wykorzystywanie i inne ... zgniatam w kulkę i wyrzucam z pamięci.. po co mi one..................

Olczi, mnie nie chodzi o maski i o kłamstwa.

Patrząc na sprawę z tej perspektywy, owszem, wiele naszych masek - twarzy, pochopnych ocen, opinii, składa się ostatecznie na jedną i nierozłączną osobowość. Jednak może lepiej powiedzieć, że są to jednak twarze - lustra. Maski bowiem są czymś, co wybieramy sobie sami - zwykle takie, z którymi wyglądamy na piękniejszych.

Peanno - "dziwny" znaczy w rzeczywistości "ponadprzeciętny". W taki czy inny sposób, w tej czy owej dziedzinie. Gratuluję więc ;)
Przecież od samego początku pisałam o twarzach, eh

Warto dzielić się sobą. Nawet za cenę ironicznych uwag i komentarzy, które bolą. To przechodzi, jeśli widać efekty wysiłku, który wkłada się w sprawę. Jeśli wierzę w to "poświęcenie", to jestem właśnie ja, a nie ta większość, która chce, żebym za wszelką cenę nie odstawała i nie różniła się. Może to właśnie jest nie nazywana przez nas miłość bliźniego. Chyba powinniśmy być dumni, że potrafimy tak się zachować wobec drugiego człowieka, a innych na to po prostu nie stać. Tak po ludzku, po prostu.
Sami zresztą wiecie, na pewno to już znacie - najłatwiej jest nie wysilać się - taki model obowiązuje, plus stereotypowe "mnie tak potraktowali, to ja też tak będę zawsze postępować". Nie pytajmy więc skąd tyle zła, obojętności, samotności i zagubienia w tłumie ludzi. Jesteśmy sami - często z własnej winy bo utrwalając stereotypowe zachowania, budujemy społeczności nie indywidualistów, ale sobków zapatrzonych we własne "ja".
Nie będę oryginalna, jeśli napiszę, że moją reakcją zawsze jest bunt i głośne krytykowanie zasady trzech małpek "nic nie widzę, nic nie słyszę", "nic nie powiem".
przeczytałam.. wasze wypowiedzi.. no cóż nikt nie lubi wokół siebie och i ach ojej .. tak przynajmniej ja mam.. wiele po prostu robię i nie pytam za ile ani co za to... jest coś do zrobienia to robię.. mam od lat chorego męża.. załamał się w stanie wojennym i tak mam do dzisiaj... sama pcham wózek RODZINY .. nadal jestem przy mężu wspieram jak mogę umiem i potrafię.. też mam czarne dni .. niestety w nieustannym stresie od 30 lat to zdrowie fiu fiu ... jak puzle... ale warto było .. wszystko dla dzieci wokół dzieci one całym moim światem .. noc była moja ... moje dwie trzy godzinki... wiecie modlitwa czytanie pisanie rozmyślanie co dalej........................zdziczałam
.. kilka lat temu zaczęłam więcej dla siebie bo dzieci już dorosły są wyedukowane .. NO TO MAM teraz swoje 5 minut i jest cudownieeeeeeeeeeeeee nagle to co było pomaganiem w szkole w domu nazywa się hi hi TALENTEM darem itp itd

jeśli chodzi o maski?.. ona czasem po prostu jest.. bo lepiej być ciepłym serdecznym radosnym spokojnym... tam gdzie ktoś coś .. dokucza nie rozumie czy piekli się bo wokoło ZŁO TEGO ŚWIATA ..narzekają marudzą ech! .. szkoda na to życia ! to uśmiecham się i tyle ..;-} ...
Myślę, że umiejętność dzielenia się sobą, poświęcania się, jest darem również dla osoby która daje. Dając siebie dowiadujemy się tego kim naprawdę jesteśmy. Odkrywamy swoje możliwości. Uczymy się kochać miłością bezinteresowną.
Gdy jesteśmy zmęczeni może wydawać się, że to wszystko bez sensu, że nic w zamian. Ale tak nie jest. Zawsze w końcu przychodzi nasze 5 minut. Z tego może stworzyć się talent. Sztuką jest również nauczenie się cieszenia z małych rzeczy, drobnostek dnia codziennego. W końcu trzeba też robić coś dla siebie. To bardzo ważne. Inaczej siła poświęcenia straci swą moc. Z dobroci serca przerodzi się w poczucie obowiązku i żal.
Lubię ludzi, którzy "odstają", wyróżniają się z tłumu. Przyciągają swoją osobowością, choć nie zawsze są lubiani. Tacy chyba intrygują najbardziej. Nigdy nie oceniam z góry i według opinii innych. Nawet jeśli czasem nie popieram czyjegoś stylu bycia i wyznawanych wartości to staram się zaakceptować. Każdy ma swój świat.
Są oczywiście postępowania ludzkie min. takie jak brutalność, kłamstwo czy pycha, których nie da się tolerować. Często aż mnie roznosi, gdyż nie potrafię przejść obok tego obojętnie, i wkurzam się gdy jestem bezradna. Wtedy uzmysławiam sobie- Asia, nie uratujesz całego świata. I idę dać kawałek serca komuś, kto na to zasługuje.
... wszyscy zasługują na ... kawałek serca..;-}
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl


  •  

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

       
     
      Jak być sobą ?
    Union Chocolate.